Hej, las rymanowski za mgłą

Hej, las rymanowski za mgłą,

a mnie dzisiaj jechać do Krakowa

 

czemuż mi to oczy zaszły łzą,

czemuż słońce za chmury się chowa?

Hej, gospodarz myje powóz na drogę,

spakowane koszyska już stoją,

jeno rozpierzchłych myśli sprząc nie mogę

ni w podróżny tobołek związać żałość moją.

Jeden mi się podobał ten las, jako ściana

stał przede mną posępny, dumny, tajemniczy,

była weń uroczystość set-letnia chowana,

milczał, a mnie zdawało się, że pieśnią krzyczy.

Że tam stały w stal zbroic rycerze zakute,

ślepcy, króle i giermki, i lirni, i dziady,

że kniaź Kiejstut, gdy swoją poimał Birutę,

tak mnogie może wodził w orszaku gromady –

Czemuż stoją i patrzą, i za mną się wleką,

Chór tajemny, ponury, przeszłości przeklętej,

czego chcą – ?! – Boże – czegoż łzy po twarzy cieką –

ja nie rozumiem ich – nie jestem święty.

Bądźcie zdrowe, przeszłości uroczyste cienie,

wszak żywym jest świat żywy, a Sztuką świat myśli.

I kniaź, i zbrojne roty – – to było marzenie 

Tak wszelką wielkość duszy cenzor mały skryśli.

 

 

dnia 24-ego sierpnia, 1901, Rymanów