Sił tysiąc trzeba i mocy stu czarów

wieczorem 22 kwietnia 1905. Kraków.

 

Sił tysiąc trzeba i mocy stu czarów,

by rzucić pomost nad wielką otchłanią,

by konstruktywnie ogarnąć ten parów,

który tę przyjmie myśl, co będzie – panią,

będącą kunsztem, co bóstw razi oczy,

lecz nim most runie – już armia przekroczy.

Armia – dbać dla niej trzeba o prowianty,

dostaw, popasy trzeba przewidywać;

przed myślą naprzód słać myśli wolanty;

gdy zwyciężają tu – owdzie wygrywać,

gdzie jeszcze wczasów śpiewają kuranty,

stare zegary po zapadłych kątach

i nie przeczuwa nikt, że ukazywać

mają się złote w niebiosach rydwany,

którymi będzie duch siłą porwany.

Śpią ludzie w jugach, koń stąpa w chomątach,

nim myśl, puszczony wolant, tam przyleci,

jadąca oklep ogniem się rozświeci.

Potem już będą poglądać w tę stronę,

gdzie zgasły gwiazdy promienie stracone,

i będą wierzyć, że w tym ich okolu

ma być zwycięstwo święcone na polu.

A jeszcze armia przed mostem – daleko,

jeszcze – tajemnic nie odkryte wieko.