Dworek

Bieluchny dworek, śliczne pokoje,

O! jakże ciepło w nich bez wątpienia;

Ale czy wiecie, dziateczki moje,

Ilu to ludzi drży bez schronienia?

 

Każdy pokoik wasz ogrzewany,

To też na zimno nikt nie narzeka,

A u tych biednych, przez wątłe ściany

I wiatr przewiewa i deszcz przecieka.

 

Tam, obok łoża chorej mateczki,

Co już rok cały jęczy w niemocy,

Z piersią łkającą, biedne dziateczki,

Wzywają kornie wsparcia, pomocy.

 

Gdy was maleńcy mateczka pieści,

I niby Anioł czuwa nad wami,

Tamta swe dzieci w niemej boleści,

Karmi westchnieniem i poi łzami.

 

O, pomnij dziatwo, że zawsze trzeba,

Mieniem swem biednych obdzielać braci,

A za podany biednym kęs chleba,

Bóg ci stokrotnie z czasem zapłaci!