Gniazdko (Popatrzcie, dzieciny…)

Popatrzcie, dzieciny,

Na ten domek mały,

Co go wśród leszczyny,

Ptaszki zbudowały.

 

Jak gwiazdka na niebie,

Ma w górze siedlisko:

A wietrzyk kolebie,

Tą ptaszków kołyską.

 

Troskliwa o dzieci,

Ptaszynek mateczka,

Co chwila przyleci,

Zajrzy do gniazdeczka;

 

I w dzióbku przyniesie,

Dla małej gromady,

Zbierane po lesie,

Muszki i owady.

 

I nakarmią sama,

Swą dziatwę kochaną,

Jak ciebie twa mama,

Wieczorem i rano.

 

Uczy je tysiące,

Cudownych tych pieśni,

Co w lato gorące,

Pieją ptacy leśni.

 

Uczy je po jasnym,

Szybować błękicie,

I dzióbkiem swym własnym,

Zarabiać na życie.

 

Nie tępcie dzieciny,

Gniazd, co ptaszki mają:

Niech wolne ptaszyny,

Swobodnie bujają!

 

Niech piosnką wesołą,

Wciąż krzepią nas w trudzie:

Niech głoszą wokoło,

Że dobrze są ludzie!

 

Kto psotne ma ręce

I tyle złych chęci,

Że gniazdko ptaszęce

Podbierze, wykręci;

 

Kto ptaszkom swobodnym,

Ich szczęścia zazdrości:

Ten sam jest niegodnym,

Najmniejszej litości.

 

O! spójrzcie, chłopięta,

Na gniazdko zburzone:

Na owe pisklęta,

Na ziemię strącone…

 

Wspomnijcie, okrutni,

Na matki ich jęki,

Co rwą się najsmutniej,

Z jej piersi maleńkiej…

 

I chociaż w tej chwili,

Uznajcie swą winę:

Że wyście zabili,

Jej szczęście jedyne!