Gwiazdka matki

Na senną ziemię,

Noc cicha spada;

Na letniem niebie,

Lśni gwiazd gromada.

Lecz wpośród wielu,

Szukam wpół senny,

Mojej gwiazdeczki,

Jasnej, promiennej.

 

Gdzież się podziała,

Mój mocny Boże !

Czy już na wieki,

Zagasła może?

Czy w przepaść spadła,

Jak kamyk z procy,

Że jej daremnie

Szukam wśród nocy?

 

Wtem, gdy na gwiazdkę

Patrzę malutką:

Jakaś się postać

Zbliża cichutko…

Oczy się do niej

Zwróciły same,

I ucieszony,

Ujrzałem mamę !

 

Oparła rękę

Na mem ramieniu;

Jam duszą tonął,

W jej ócz spojrzeniu.

I nie zapomnę

Przez całe życie,

Żem w nich odnalazł,

Niebios odbicie.

 

A głos aniołka,

Szeptał mi w uszko,

Słowa, od których

Drżało serduszko.

I tak mi w duszy,

One przytomne:

Że nigdy, nigdy,

Ich niezapomnę.

 

Mówił, — że mama,

To gwiazdka, dzieci,

Co wciąż nad wami

Promienna świeci,

Co was do Boga

Prowadzi co dnia,

Ta najpiękniejsza,

Gwiazda przewodnia.

 

Po co wam gonić

Za inną gwiazdką,

Gdy ona wasze

Oświeca gniazdko?

A nad nią, dziatwo,

Zapewniam ciebie:

Niema piękniejszej,

Na całem niebie.

 

I odtąd zawsze

Oczy łzawemi,

Szukam mej jasnej

Gwiazdki na ziemi.

Ona mię wiedzie

Drogą żywota:

Mej drogiej mamy

Gwiazdeczka złota !