Lato

Ach! jak gorąco! Niebo bez chmury,

Żar pod stopami, żar zieje z góry,

Człowiek dzień cały jakby w ukropie,

Radby się schował choćby w konopie.

 

Zdala, od łanów, brzęk jakiś płynie:

Ach! to pszeniczkę koszą w dolinie!

A z brzękiem sierpów i świstem kosy,

Piosnka żniwiarzy dzwoni w niebiosy.

 

Nieraz się pytam, jak w takim żarze,

Mogą wytrzymać biedni żniwiarze?

Choć pot im spływa po całem ciele,

Jeszcze śpiewają jak na wesele!

 

Ja, gdy nad książką trochę poślęczę,

To wnet się spocę, znudzę i zmęczę,

A oni zawsze rzeźwi jak ptacy,

Z piosnką na ustach wstają do pracy.

 

Czyżby ich z innej zlepiono gliny?

Co też ja plotę, Boże jedyny!

Skoczę tam do nich! Dalej więc w drogę,

I choć im snopki wiązać pomogę!