Praca

Jest pewna siła, o dziecię moje!

Co ducha krzepi i nudy skraca,

Co skroń ozdabia w szlachetne znoje:

Wiesz jak jej miano? — zowie się p r a c a.

 

Widzisz ten kościół z krzyżem u szczytu,

Co Bogu serca zbłąkane wraca:

Któż wieże jego wzniósł do błękitu,

Jeśli nie długa, mozolna p r a c a.

 

Albo bielone ściany tej szkółki,

Gdzie dzieci marnie chwilek nie tracą,

Lecz nektar nauk sączą jak pszczółki,

Czyż nie stawiane trudem i p r a c ą?

 

Patrz na tych ludzi, którzy wieczorem

Wracają czarni, strudzeni tacy,

I wyszarzanym świecą ubiorem,

Co im wśród ciężkiej wytarł się p r a c y…

 

Ale się nie śmiej z podartej szaty,

Którą się szczycą owi biedacy;

Kiedyś, o dziecię! dowiesz się z laty,

Jaka jest wartość sukni a p r a c y.

 

Lecz dłoń ich ujmij w swe rączki małe,

Niech twe uściski trud im zapłacą,

I cześć miej dla tych, co życie całe,

Walczą wytrwałą i ciężką p r a c ą.

 

Bo nie złocone pałaców progi,

W poczciwych oczach ludzi bogacą…

Droższy jest często domek ubogi,

Jeśli zdobyty mozolną p r a c ą.