Szczygieł

W wielkim dniu stworzenia świata,

Bóg powołał wszystkie twory.

Więc do Pana najpierw wzlata

Powietrznemi płynąc tory,

Gromada leśnych śpiewaków,

Różno-piórych, barwnych ptaków.

A na dole, ziemskim szlakiem,

Ciągną zwierząt legje całe:

I żółw nawet ze ślimakiem,

Dąży oddać Panu chwałę!

Tu lew kroczy groźny, dziki,

Tam poddanych jego szyki!

A przed niemi na chmur tronie,

W przezroczystej szat osłonie,

Dzierżąc berło z gwiazd miljona,

Wśród aniołów złotych grona,

Co nad Bożym tronem wzlata:

Zasiadł Stwórca wszego świata!

 

   * * *

 

Więc przed Panem pierwszy stawa

Lew, monarcha pośród zwierza;

Dalej orzeł hołd oddawa,

Panujący król u pierza.

I lilija wonna, biała,

Księżna w państwie barwnych kwiatów,

I falista trawka mała,

Pani łącznych aromatów.

A za niemi, cicho, skromnie,

Płazy w pokornej postawie;

Więc Pan rzecze: „Chodźcie do mnie,

Niech i wam ja błogosławię!!…”

 

   * * *

 

I znów owe ptasząt roje,

Do Stwórcy i Pana wzlata,

Cudne piórka cudne stroje

Jak przecudna ziemi szata.

A woddali ptaszek cichy

U podnóża stanął tronu

Snąć w obliczu Bożem lichy,

Gdy Mu nie śmiał dać pokłonu…

I tak długo na uboczy

Stał, wśród licznych ptaków koła:

Aż go wreszcie Pan Bóg zoczy,

I przed tron swój go zawoła.

„Kto ty jesteś, dziecię moje,

Jakież smutki, bóle twoje?”

— To szczygieł! ptaków gromada,

Panu Bogu odpowiada.

On nie strojny w barwne szaty,

On nie wznosi hymnu Tobie,

Niemy, kryjąc się za kwiaty,

Wiecznie w smutku i żałobie! —

— Więc Pan powie: ptaszku mały,

Nie smuć nie smuć się daremnie!

Odtąd barwny będziesz cały,

I dar śpiewu weź odemnie!

A że wszystkie tęczy stroje,

Towarzysze twoi biorą,

Więc ich wszystkich, ptasze moje,

Noś sukienkę różnowzorą! —