Homo sapiens

Wśród mrocznych miast, po, mrocznych stronach, 

jak stada wypędzanych szczurów, 

gromady ludzi przerażonych 

pełzają u strzaskanych murów; 

bezdomni, ślepi i wylękli, 

ruszają chyłkiem, znów przyklękli, 

złowrogo patrzą w niebo, szepcą, 

że głód, że śmierć, że – wszystko jedno, 

i przeklinając ziemię biedną, 

ruszają znów, po trupach depczą, 

znikają mroczni i samotni… 

 

Ja lecę ku nim, mściwy lotnik, 

i świecąc reflektorem serca, 

bombami słów złowieszczo zbrojny, 

ciskam je w zaciemnienie wojny, 

jak jeden z Czterech, co uśmierca. 

 

A pierwszą bombę ciskam w Berlin! 

Za zbrodnie wojny, za pancerny 

raid przez Ojczyzny mojej piersi, 

za drapieżniki pod Warszawą, 

za rozwalony dom, za krwawą 

kałuże świata, co mnie mierzi, 

za pychę, podłość, mordy, gwałty 

za pohańbienie słowa: człowiek – 

lecą me bomby w ich blackouty – 

niechaj im sen spędzają z powiek. 

 

A druga bomba – w grób Smoleński! 

Niechaj rycerze zmartwychwstaną 

i swiecąc każdy piersi raną,

świadectwo dadzą krwi męczeńskiej, 

tej krwi niewinnej, z ręki kata 

przelanej w obcą ziemię czerstwą, 

ze zgrozą, lecz milczeniem świata 

za wolność, równość i braterstwo. 

 

A trzecia bomba – w tych, co wierzą, 

że dość jest rozdać broń żołnierzom 

i poszczuć ludy, poszczuć armie – 

wtedy się więcej złota zgarnie, 

by knuć nazajutrz nowe wojny, 

by kuć już dzisiaj nowe pęta. 

Bije w nich gniewny i spokojny. 

Nie trzeba złota. Krew jest święta. 

 

Zachowam jeszcze bombę jedną 

na czas,gdy blaski wojny zbledną 

gdy bliski będzie już dzień kary 

za Wielki Zaciemnienie sumień, 

gdy możni szukać będą miary 

wolności ludów… 

Gdy w ich tłumie 

nie będzie Polski – wtenczas, pieśni, 

aż w serce ziemi bij! Twe bomby 

niech jak Jerycha wrzasną trąby, 

niech biją w ludzkość najboleśniej, 

niech do otchłani sumień dotrą, 

by na skrwawionej globu mapie 

stanął do walki przeciw łotrom 

dobry, spokojny – Homo Sapiens.