Dwa sonety

Sie trennten sich endlich und sah’n nicht,

Nur noch zuweilen im Traum;

się waren längst gestorben

Und wussten es selber kaum…

I

Kiedym Cię żegnał, usta me milczały,

I nie wiedziałem, jakie słowo rzucić:

Więc wszystkie słowa przy mnie pozostały,

A serce zbiegło i nie chce powrócić.

 

Tyś powitała znów swój domek biały,

Gdzie Ci słowiki będą z wiosną nucić,

A mnie przedziela świat nieszczęścia cały,

Dom mój daleko i nie mogę wrócić.

 

Tak pozostałem samotny, bez rady

Na moje smutki i tęsknoty moje:

Przebiegam myślą chwil minionych ślady,

 

Nad zwiędłą różą zadumany stoję…

I w niebo wzrok mój wysyłam na zwiady,

Lecz o przyszłości pomyśleć się boję. 

II

Niedługo może na przyszłości dzieje

Zostanie tylko blady cień wspomnienia;

Serdeczne śłady mroźny wiatr rozwieje

I wszystko zniknie we mgłach oddalenia.

 

Więc trzeba będzie zmusić do milczenia

Te drżące struny, z których pieśń się leje,

I grobowego wziąć pozór kamienia,

Co pogrzebaną pokrywa nadzieję.

 

Na taką przyszłość, co mgłę ołowianą

Rozpostrzeć może na błękitnym niebie,

Na taką przyszłość, ciemną i stroskaną,

 

Co ból i miłość zarówno pogrzebie…

Niechaj te słowa pamiątką zostaną

I niech przeżyją razem mnie i Ciebie!