Kościeliska

Oto tatrzańska sielanka

Łagodną wabi ponętą,

Jak dziewczę, co uśmiechniętą

Twarzyczką wita kochanka…

Przez skał rozdartych podwoje

Przegląda wąwozu łono,

Gdzie szumią srebrzyste zdroje

Melodię głazom nuconą –

Przez skał rozdartych podwoje

Świerk zwiesza konary swoje,

I słońca blask się przeciska… 

To Kościeliska!

 

Zielona skacze dolina

Przez strumień z brzegu do brzegu;

Gdzie potok wstrzyma ją w biegu,

Na góry łączką się wspina

I postać przybiera sielską,

Strojąc się w trawę i zielsko,

I kwiaty do swego wianka

Wplatając ręką niedbałą…

A dołem, skryta pod skałą,

Z marmurowego wciąż dzbanka

Czysta najada swe fale

W przejrzystym sączy krysztale

I strąca potok z urwiska… 

To Kościeliska!

 

Pionowo sterczące skały

Igłami świerków się jeżą,

W ciemną się zieleń ubrały,

Lecz w balsamiczną i świeżą,

Z której gdzieniegdzie szczyt biały

Kamienną wytryśnie wieżą,

Lub nagie wapienia ostrze

Szeroko pierś swą rozpostrze.

Za każdym drogi zakrętem

Cały krajobraz się zmienia;

Jakby w królestwie żakietem

W głaz zamienione marzenia,

Dziwaczne fantazji gmachy

Z wejrzeniem coraz to nowem,

Wiszące ściany i dachy,

Tłoczą się ponad parowem

Lub uciekają w lazury,

Ręką marzącej natury

Wypchnięte z ziemi ogniska… 

To Kościeliska!

 

Srebrzyste wstęgi katarakt,

Oprawne w zielony szmaragd

Mchów rozesłanych na skałach

I drobnolistnych paproci;

W powietrzu pełno wilgoci

I chłód rzeźwiący w upałach –

Zwalone kłody i mosty,

Łomy strącone z wierzchołków,

Rdzawe na głazach porosty,

Co woń roznoszą fiołków,

Żywiczne świerków oddechy,

Błękitnych niebios uśmiechy

I spokój dla duszy słodki –

I zawieszone wysoko

Nad niedostępną opoką

Gwiaździste, srebrne szarotki –

Wszystko się srebrzy lub złoci…

W kropelkach świeżej wilgoci

Tęczową barwą połyska… 

To Kościeliska!