Kwiat paproci

Zakwita w puszczach dziwny kwiat paproci,

Na jedna chwile w tajemniczym cieniu

Caly świat blaskiem czarodziejskim złoci,

Lecz można tylo dotknąć go w marzeniu.

 

Młodość, co wierzą sama cuda tworzy,

Umie go dojrzeć w cudowności lesie,

Żadne widziadło w biegu jej nie strwoży

Pewnej, że skarb ten na sercu uniesie.

 

A choć nie uszczknie kwiecia ideału,

Co pod jej ręką jako sen przepada,

Jednak ma chwilę ekstazy i szału,

W której jest pewną, że niebo posiada,

 

Gdy się dwa serca spotkają tęskniące,

Pełne nadziemskiej piękności i żalu,

Gdy objawienie miłości jak słońce

Na ust spłonionych zabłyśnie koralu;

 

Gdy po raz pierwszy drżące a wstydliwe

Te usta w jeden pocałunek spłyną,

Gdy przez nie dusze połączyć się chciwe

Jako dwie fale w oceanie giną –

 

Natenczas w uczuć wezbranych powodzi,

W tej błyskawicy duchów idealnej,

Kwiat ów cudowny tajemniczo wschodzi

I w pocałunku kwitnie niewidzialny!

 

Tyle też jego trwania. Gdy z zachwytu

Zbudzina dusza chce go ująć w dłonie –

Zniknął bez śladu… Tylko wśród błękitu

Zostały po im jakieś dziwne wonie.