Ludzkości!

Ludzkości, ty Atreusza rodzie!

Wśród ciągłych walk idziesz naprzód niespokojna

I własną pierś ranisz w tym pochodzie,

Głucha na łzy, nienawiścią zbrojna.

 

Przebyty ból płacisz nową męką

I chcąc się mścić – mścisz się wiecznie, lecz na sobie,

Bo każdy cios twą zadany ręką

Spycha cię w dół we krwi i żałobie,

 

Tyś sama jest katem i ofiarą

I padasz w proch, kiedy kroczyć chcesz zwycięsko,

I tryumf twój jest dla ciebie karą,

I zwycięstw szał jest dla ciebie klęską!

 

Lecz mimo klątw, bólu i zwątpienia

Przeczuwasz cel, ku któremu dążysz z wolna –

On czoło twe zawsze opromienia,

Choć ująć go jeszcześ nie jest zdolna.