Mirty

Śródziemnego Morza brzegiem,

Nad błękitnych wód przestrzenią,

Osypane kwiatów śniegiem

Mirty wiecznie się zielenią.

 

Niebo błyszczy tak ogniście

Zrumienione dołem z łekka –

Przez zielone gaju liście

Roztopione złoto ścieka.

 

Melodyjnie pluszcze fala,

Wietrzyk w listkach szemrze słodko,

Canzonettę słychać z dala,

Co wciąż nową dźwięczy zwrotką.

 

Pośród mirtów zwolna kroczy

Syn chmurniejszej, innej ziemi

I olśnione spuścił oczy

Przed blaskami, przed złotemi.

 

Prószy z krzewów białe kwiecie,

A on marzy: jak tam w dali

Wicher śnieżne zaspy miecie,

Jak tam jęczy, jak się żali,

 

Jak tam ciężko jest podróżnym

Po pustkowiach błądzić nocą…

I o domu marzy próżnym,

Gdzie powracać nie ma po co.

 

Wtem pieśń zabrzmi: „Mirty płoną,

“Drżą listkami nieprzytomnie,

Ale silniej drży me łono.

Luby, luby, śpiesz się do mnie!”

 

A wędrowiec, idąc, wzdycha:

“Ach, nie dla mnie płoną kwiaty,

Tam mogiła stoi cicha,

Gdzie mi zakwitł mirt przed laty.”

 

“Tak, pamiętam! rósł w ogródku,

Zasadzony matki dłonią,

Ale biedny usechł z smutku:

Łzy go moje nie dogonią.”

 

Smutny uśmiech znikł mu z twarzy,

Czoło chmurzy się boleśniej,

O mogile drogiej marzy,

Wtem znów słychać zwrotkę pieśni:

 

“Śpiesz o luby! przybądź przecie,

Mam dla ciebie dary nowe,

Świeży uśmiech, świeże kwiecie,

Świeże usta purpurowe”.

 

Dziwnie mu na duszę pada

Ten ton pieśni rozkochanej,

Ta rozkosznych słów kaskada

Na otwarte serca rany.

 

Więc ucieka przed tym echem

Na nadbrzeżnych skał krawędzie,

Morze wita go uśmiechem,

A piosenka ściga wszędzie.

 

Piosnka kończy: “W mirtów cieniu

Rączką cię nakryje białą,

Przy canzonet słodkim brzmieniu

Dobrze ci się będzie spało!”

 

A wędrowiec dalej kroczy,

Rozważając piosnki słowa:

Ach! nie luba zamknie oczy,

Obca ziemia go pochowa!

 

I powtarza w zamyśleniu,

Przyciskając pierś zbolałą:

“Przy canzonet słodkim brzmieniu

Dobrze ci się będzie spało!”