Na początku nic nie było

Na początku nic nie było,

Tylko przestrzeń ciemna, pusta;

Wtem jej czarne błysły oczy

i różowe, świeże usta.

 

Od jej spojrzeń, od rumieńca

Zajaśniała świateł zorza,

A gdy pierwsze rzekła słowo,

Ziemia wyszła z głębi morza.

 

Gdy przebiegła ziemię wzrokiem

Śląc jej uśmiech, rój skrzydlaty

Wzleciał ptaków i motyli,

A spod ziemi wyszły kwiaty.

 

Lecz nie istniał jeszcze człowiek,

Tylko martwa gliny bryła;

Aż nareszcie swym płomiennym

Pocałunkiem – mnie stworzyła.

 

I zbudziłem się do życia

W cudowności jasnym kraju.

Lecz mnie również, tak jak innych,

Wypędzono z tego raju.