Sonet XI (Ileż to zgonów..)

Ileż to zgonów i narodzin ile

W krótkim dni naszych przechodzim zakresie!

Tłum nowych pędów wciąż do życia rwie się,

Gdy to, co przedtem w pełnej kwitło sile.

 

Spada jak liście obumarłe w lesie…

Szybko mkną w przeszłość niepochwytne chwile,

A każda cząstki oderwane niesie

Z naszego wnętrza… i składa w mogile.

 

Wciąż coś przybywa i coś nam ucieka;

Myśli, uczucia rodzą się i giną;

Każdy dzień stwarza świeży kształt człowieka.

 

Który nad dawną wyrasta ruiną…

I tylko pamięć wiąże w całość jedną

Mgliste obrazy, co w przelocie bledną.