Ballada ćwiczebna na tempo i dykcję

Jeden optyk mieszkał z synem

A ten syn był synoptykiem

I ten syn miał konkubinę

Ożenioną z pewnym prykiem.

Pryk okazem był sceptyka

Jak po cichu mawiał optyk,

A pryk mawiał do optyka

Że sceptykiem jest synoptyk.

 

Raz objadłszy się papryką

Poszedł w miasto syn z patykiem

I zerwawszy z synoptyką

Zajął się wyłącznie prykiem.

Wtedy dwaj posterunkowi

Przyskrzynili syna za to

I donieśli optykowi:

– Syn synoptyk tkwi za kratą!

 

Biedny optyk chcąc być z synkiem

Nie rozmyślał ani szczypty,

Tylko jął się skradać rynkiem

By z muzeum ukraść tryptyk.

Lecz gdy tryptyk kładł do kosza

I czas tracił przy tryptyku,

Nagle słyszy glos kustosza:

– Tryptyk kradniesz, ty optyku???

 

Prokurator rozgryzł problem

Bez sięgania do detali:

Złapał skobel i tym skoblem

Zamknął wszystkich w dużej sali.

Siedzi optyk razem z prykiem,

Konkubina i synoptyk,

Oraz kustosz wraz z tryptykiem

Tym, co go chciał ukraść optyk.

 

Wprawdzie kupy się nie trzyma

przedstawiona tutaj fikcja

I pointy wcale nima,

Ale za to

Jak bogato

Się przedstawia nasza dykcja!