Inspekcja

W nocy nieoczekiwanie zgoła

Przyszedł do mnie święty Mikołaj.

Stanął w progu, przyjrzał się Mani

I zapytał: – A co to za pani?

Mania ślicznie zarumieniona

Powiedziała z wdziękiem: – Narzeczona…

Dociekliwy jak większość staruszków

Święty na to: – Czegoż ona w łóżku?

Uszy mi zapłonęły z gorąca

I odrzekłem głupio: – A bo śpiąca…

Ten argument wcale mi nie pomógł:

– Czemuż nie śpi u siebie w domu?

Chytra Mania szepnęła słodko:

– Bo ja jestem bezdomną sierotką…

Dobry święty się podrapał po nosie:

– W takim razie gdzież ty śpisz, młokosie,

Jeśli łóżko odstąpiłeś pannie?

– Na słomiance proszę pana, albo w wannie!

Święty brodą ze wzruszeniem porusza:

– Ot, szlachetna jakaś z ciebie dusza,

Obydwoje warciście prezentów…

Tutaj sięgnął do worka z brezentu.

Wręczył Mańce kawałek piernika,

A mnie dał popiersie Kopernika.

Spojrzał jeszcze na Mańki nogę,

Którą właśnie opuściła na podłogę,

I powiedział wychodząc za dźwierze:

– Pax vobiscum. Cześć, ciężki frajerze!