Cesarz Konstantyn

Mógłbym żyć w czasach Konstantyna.

Trzysta lat po śmierci Zbawiciela,

O którym tyle było wiadomo, że zmartwychwstał,

Niby słoneczny Mitra rzymskich legionów.

Byłbym tam świadkiem sporu pomiędzy homoousios i homoiousios,

O to, czy Chrystus ma naturę boską czy boskiej podobną.

Pewnie opowiedziałbym się przeciwko trynitarianom,

Bo kto może odgadnąć naturę Stwórcy?

Konstantyn, Imperator Całego Świata, pyszałek i morderca,

Przechylił szalę na soborze nicejskim,

Żebyśmy, pokolenie za pokoleniem, rozmyślali o Trójcy Świętej,

tajemnicy tajemnic,

Bez której krew człowieka byłaby obca krwi wszechświata

I daremne byłoby wylanie własnej krwi przez cierpiącego Boga,

Który złożył z siebie ofiarę, już kiedy stwarzał świat.

Więc Konstantyn był jedynie niegodnym narzędziem,

Nieświadomym, co czyni dla ludzi dalekich czasów?

A my, czy wiemy, do czego jesteśmy przeznaczeni?