Pastele Degasa

Te plecy. Rzecz erotyczna zanurzona w trwaniu,

A ręce uwikłały się w rudych splotach,

Tak bujnych, że czesane, ściągają w dół głowę.

Udo i pod nm stopa drugiej nogi,

Bop siedzi, rozchylając zgięte kolana,

I ruch ramion odsłania linię jednej piersi.

Tu, niewątpliwie, w stuleciu i roku, 

Które minęły. Jakże ją dosięgnąć?

I jak dosięgnąć tamtą, w żółtym peniuarze?

Czerni rzęsy przed lustrem, podśpiewując.

Trzecia leży na łóżku, pali papierosa

I ogląda żurnal mody. Jej koszula

Z muślinu, biel obfita okrągło prześwieca

I różowe sutki. Kapelusz malarza

Wisi między sukniami na antresoli.

Lubił tutaj siadywać, rozmawiać, rysować.

Cierpkie w smaku jest nasze ludzkie obcowanie

Z powodu znajomego dotyku, ust chciwych,

Kształtu bioder i nauk o duszy nieśmiertelnej.

Przybiera i odchodzi. Fala, wełna, wilna.

I tylko ruda grzywa błysnęła w otchłani.