Przepraszam

Przepraszam, wielebni teologowie, za ton nie licujący 

z fioletem waszej togi. 

 

Miotam się i przewracam w łożu mojego stylu, 

szukając kiedy będzie mi wygodnie, ani za 

świątobliwie, ani zanadto świecko. 

 

Musi być miejsce środkowe, między abstrakcją 

i zdziecinnieniem, żeby można było rozmawiać 

poważnie o rzeczach naprawdę poważnych. 

 

Katolickie dogmaty są jakby o parę centymetrów za 

wysoko, wspinamy się na palce i wtedy przez 

mgnienie wydaje się nam, że widzimy. 

 

Ale tajemnica Trójcy świętej, tajemnica Grzechu

Pierworodnego i tajemnica Odkupienia 

są opancerzone przeciw rozumowi. 

 

Który na próżno próbuje dowiedzieć się o dziejach 

Boga przed stworzeniem świata, i o tym, kiedy w 

Jego Królestwie dokonał się rozłam na dobro i zło. 

 

I co z tego mogą zrozumieć biało ubrane dziewczynki 

przystępujące do pierwszej komunii? 

 

Choć i dla siwych teologów to trochę za dużo, 

więc zamykają księgę powołując się na 

niewystarczalność ludzkiego języka. 

Nie jest to jednak dostateczny powód, żeby

szczebiotać o słodkim dzieciątku Jezus na sianku.