Wyprawa do lasu

Drzewa ogromne, że nie widać szczytu,

Słońce zachodząc różowo się pali

Na każdym drzewie jakby na świeczniku,

A ludzie idą ścieżką, tacy mali.

 

Zadrzyjmy głowy, weźmy się za ręce,

Żeby nie zgubić się w trawach jak w borze.

Noc już na kwiaty nakłada pieczęcie

I z góry spływa kolor po kolorze.

 

A tam nad nami uczta. Dzbany złota, 

Czerwone wina w osinowej miedzi.

I wiezie dary powietrzna karoca

Dla niewidzialnych królów czy niedźwiedzi.