Ze szkodą

Jak najmniej szkodzić. O to zabiegałem.

Choć mało znaczy tutaj nasza wola.

Dosyć połączyć dwa słowa, już biegną,

Chwytają, niosą na obrzęd plemienny.

Piszmy dla siebie, dla paru przyjaciół,

Żeby umilić wiosenną majówkę:

Tak się zaczyna. A później sztandary,

Wrzaski, proroctwa, obrona barykad.

Mój wielki patron zrobił wiele złego.

Lepiej by został przy swoich balladach,

No i sonetach. Nikt mu nie powiedział:

Już dosyć, przestań. Wzięli ich sumieniem,

I prowadzili, trzymając za ręce.

Czy my rodzimy się dla mitologii?

I czy naprawdę dla własnego życia?

Co za demonizm w naturze języka,

Że można zostać tylko jego sługą!

 

I ja szkodziłem, może mniej niż inni.

W przebraniach, maskach, nierozpoznawalny,

Niejednoznaczny. Już to jest ochroną

Przed recytacją na dorocznym święcie.