Po co umyłam piersi…

po co umyłam piersi

i każdy włos z osobna

czesałam w wąskim lustrze

puste są moje ręce

i łóżko

 

cienki scyzoryk nocy

rozciął obrączkę

półksiężycem zwisła

pod brzemienną w pąki jabłonią

 

szamocę się szarpię

krochmaloną koszulę

wydyma wielki wiatr

 

mój brzuch jest gładkim stawem

piersi – rozpieniona woda

ugłaskać je – ugłaskać – ugłaskać

 

światło dnia pijane z niemocy

znajdzie moje zaschłe usta

i niechętnie i obco

mglisto je ucałuje – odejdzie