Do… (Kiedy zimno albo mglisto…)

Kiedy zimno albo mglisto, komin najmilszy towarzysz, a przy nim marzy się. Był kałamarz, papier i pióro na pogotowiu, co się więc wymarzyło, to się i napisało.

 

Stąd pochodzi, Michale, że co w wierszach marzą, 

Nigdy nie są kontenci i zawsze się skarżą? 

A choć je sława wielbi, której każdy łaknie, 

Niesyci zawżdy znajdą, że im czegoś braknie.

 

Ten wstęp, gdy zarywa coś na satyrę, wchodźmy w jej części, a przeto w szczególne sposoby dogadzania, których nieboraki poety (po większej części głodne) używają względem czytelników i mecenasów.

 

Bogdaj to panegiryk nadęty w arkuszach, 

Co o wieczno-pamiętnych pisząc animuszach, 

Brzmiący w ogromnym dźwięku i dzikim

terminie,

Wierszem, pvozą, po polsku łże i po łacinie, 

Zbija Krym i  Zaporoż, Multany, Wołochy, 

Pędzi poza Budziaki pierzchliwe motłochy, 

Krwią rumieni Ocean, w carogrodzkie bramy 

Tłoczy Asyryjczyki i Mezopotamy.