Muł

Był sobie pewien muł. 

Najlepiej muł się czuł, 

Gdy stojąc przed wieczorem 

Nad stawem lub jeziorem 

Oglądał swe odbicie 

I wołał: „Czy widzicie? 

Wprost oczom swym nie wierzę, 

Żem takie piękne zwierzę! 

Ten łeb, jak kocham mamę! 

A uszy? Uszy same, 

Powiedzcie, co są warte!

 

Nie! Nie chcę być lampartem, 

Niedźwiedziem ani lwem, 

Bo teraz wreszcie wiem, 

Że każde mądre zwierzę 

Na króla mnie wybierze!”

Muł odtąd należycie 

Oglądał swe odbicie. 

Z odbicia taki czar bił, 

Że muł się nad nim garbił, 

I garbił, i pochylał, 

I pysznił się co chwila: 

„Dopiero tu poczułem, 

Jak dobrze jest być mułem!”

 

Krakały wokół wrony: 

„Popatrzcie, muł zgarbiony!” 

Gil ćwierknął: „Powiem coś ci: 

Trzeba się trzymać prościej!” 

Koń doń przemówił czule: 

„Po co się garbisz, mule? 

Szacunku nie zaskarbi 

Ten, kto się stale garbi”.

Muł wierzgnął opryskliwie: 

„Ogromnie wam się dziwię, 

To bardzo brzydki nałóg 

Udzielać innym nauk, 

Sam jestem dosyć kuty!”

 

I garbił się dopóty, 

Aż w końcu już wyglądał 

Jak młodszy brat wielbłąda.

A wielbłąd, chyba wiecie, 

Ma duży garb na grzbiecie, 

Wielbłąda żadne zwierzę 

Na króla nie wybierze.