Hej, wara wam Dunajczanie

Zjawili się Dunajczanie 

Tu w poronińskim kościele, 

Na mszę się zjawili poranną 

W same zapusty, w niedzielę.

Hej! dzwonią na Magnifikat, 

Lud na kolana pada: 

“Brońże nas, Panie Boże, 

Od wroga i od sąsiada.

 

Od wroga i od sąsiada 

Brońże nas, Panie Boże, 

Albo też Poroniniec 

Sam się obronić może.”

Ledwie to pomyśleli, 

A patrzcie! Kogo tu wiodą? 

“Rozstąpmy się przed orszakiem, 

Przed panną rozstąpmy się młodą.

 

Rozstąpmy się przed drużkami, 

Przed drużbą i przed starostą, 

Niech drogę do stopni ołtarza 

Mają wygodną i prostą.”

Ujrzeli to Dunajczanie 

I wielka w nich złość zawrzała: 

“Będzie mieć dzisiaj za swoje 

Ta, patrzcie, kompania cała!

 

O nasza to jest dziewczyna, 

Jeno że ród nasz tak plami, 

Wychodzi za Poronińca, 

Gardzi Dunajczanami.

A te jej panny druhniczki 

Pewnie to samo uczynią, 

Pomścimy się na weselu 

Za tą kamienną świątynią.”

 

Wtargnęli na weselisko 

Zuchwali Dunajczanie: 

“Choć my tu nieproszeni, 

To cóż nam złego się stanie?”

Podeszli do Kuby Chowańca, 

Bulcykowego syna: 

“Odstąp nam tanecznicę, 

To nasza jest dziewczyna!”

 

Podeszli do Jaśka Orawca, 

Groźnie spojrzeli mu w lice: 

“Nasza to jest frajerka, 

Odstąp nam tanecznicę!”

Podeszli do starosty, 

Pana Krwawego Marduły, 

Co w tańcu pannę młodą 

W uścisk zamykał czuły:

 

“Wara ci, wara, starosto, 

Od nas ta panna młoda! 

A zresztą warn, Poro’nincom, 

Każdej dziewczyny szkoda!”

“Wara wam, Dunajczanie, 

Od panny młodej wara! 

Wara warn od jej drużek,

Chyba że wiecie, co kara.”

 

Wszczęła się wielka bitwa 

Dunajczan z Poronińcami: 

Butelki latają w powietrzu, 

Podłoga krwią się plami.

Kobziarz Mróz wydął policzki, 

Że aż mu pękła koza, 

Lat siedemdziesiąt nie widział, 

By mogła być taka groza.

 

Basista potrzaskał basy, 

Skrzypeczki dwaj skrzypiciele: 

Uciekli precz Dunajczanie, 

Przeklęli całe wesele.

A drużki Dunajczanki 

Złożyły ślub w tej godzinie, 

Ze wyjdą tylko za młodych 

Harnasiów w Poroninie.