Wieczerza Pańska

“Ledwie się położyłeś, 

A już się zrywasz”, tak powie. 

“Czy nie widzicie, matulu? 

Przyszli apostołowie! 

 

Zapewne zgłodzeni z drogi 

Pukają do naszych drżwierzy, 

Pójdę im usługiwać 

Przy apostolskiej wieczerzy”. 

 

Weszli do izby i z ramion 

Jęli zdejmować toboły 

Ci święci, brodaci ludzie, 

Te Boże apostoty. 

 

Jeden z nich z płachty wyjmuje 

Świeże girlandy różane 

I piękne kwiaty przybija 

Drobnymi gwodździami na ścianę. 

 

A inny znowu z swej torby 

Wydobył rybę suszona. 

Widać, jak głód ich rozpala, 

Bo strasznie im oczy płoną. 

 

Znów inny kawałek “moskala” 

Na zgrzebnym położył obrusie: 

“Masz, najedz się dzisiaj do syta, 

Kochany Panie Jezusie!” 

 

Skromna to bardzo ?wieczerza, 

Radość nie będzie zbyt wielka, 

Bo wina stoi na stole 

Zaledwie jedna butelka. 

 

“Skąd oni ten drobiazg wzięli? – 

Gromadziciele to marni – 

Człek mądry daleko więcej 

Z każdej by uniósł spiżarni”. 

 

Rozsiedli się, jako mogli, 

Włochaci pielgrzymowie, 

Jan święty umieścił się zaraz 

Przy Jezusowej głowie.

 

Pan Jezus się k’niemu przechylił 

I błogosławiąc wino 

Szepce mu cicho do ucha: 

“A ino, mój druhu, a inol” 

 

“0 ty, szczęśliwa godzinol 

W tym towarzystwie dobranem 

Chciałbym przy Tobie, o Jezu, 

Być także świętym Janem”. 

 

Tuż obok z wielkimi kluczami 

Piotr święty się usadowił 

I z wędką w drugiej ręce, 

Jakby gdzieś ryby łowił.

.

A tu na samym rogu –

“O temu połamię żebra” –

Przykucnął niewierny Judasz

Z workiem marnego srebra.

 

“Przyjmijcie mnie k’sobie, ojcowie,

Sprawować się będą przykładnie

I liczba się wasza nie zmieni,

Bo, juści, ten Judasz odpadnie.

 

Będę wam służył, jak mogę,

Do lasu biegł po jagody

I niejednego łososia

Z cudzej wyciągnę wody.

 

Bo przecież – mędrkuje dalej

Różę ściągając z obrusa –

Warto być nawet złodziejem,

Gdy idzie o Pana Jezusa.

 

A zresztą świat się odmieni, 

I k’nam się wieść taka niesie, 

Iż żadnym nie będzie złodziejstwem 

To, co jest w wodzie i w lesie.

 

Zabraknie łyku wina – 

Jest ponoć niezłe u Grają, 

Jeno na każdym kroku 

Spotkać tam policaja. 

 

A zresztą, o Panie miły, 

O przenajsłodszy Panie, 

Ty sam się na nie zdobędziesz 

Jak w Galilejskiej Kanie!”