Colas Breugnon

Wypędzili z raju aniołowie.

Ludzi, ptaki i strwożone sarny,

Zamiast ambrozji słodkiej i złotej

Krowie mleko nam dali i chleb czarny.

 

Myślał Bóg, że łamiąc chleba ćwiercie

W gniewie okrutnym załamiemy ręce,

A oto nam się chleb wydał słodszym od ambrozji

I wznieśliśmy ręce w podzięce.

 

Oto krowy na łąkach zielonych

Ciepłym mlekiem trysnęły w dzbany

I w obłokach dzbanów glinianych

Zobaczyliśmy raj nam zabrany.

 

Naszych pieśni jabłonie srebrzyste

Przesłoniły Twój majestat jasny,

Zakazany owoc zrywamy

I dzielimy go wspólnie z niewiastą.

 

Przepłynęła nam przez serca radość

Musującą jak strumień nowiną –

Dałeś, Panie, kielich goryczy,

Myśmy gorycz zmienili na wino.

 

Łuki świątyń, jak brwi Twe gniewne

Zacisnęły nad nami niebiosa,

O, Panie, rozchyl zasłony niebieskie,

Ukaż jasną twarz Dionizosa!