Wyciągnąłem dłonie,
Kulę szklaną gonię…
Wstrzymaj się, przystań,
Szklany grobie, trumno kulista!
W twoim wnętrzu, w centrum szklanych kół,
Uwięziona moja miła głową w dół…
Odebrało mi rozum szklane wnętrze,
Nierozumny kulę gonię, tak się męczę,
Za tą kulą snuć się muszę krok w krok,
Już pół roku, jeszcze może długi rok.
Z trumny szklistej, kulistej – półżywa,
Ręce łamie, wyciąga – przyzywa,
Wzrokiem błędnym zaklina mnie: – Coś zrób,
By nie toczył się już ze mną szklany grób…
Patrzę w kulę – a ty w kuli głową wzwyż,
Gonię kulę – a ty głową w dół…
Już nie mogę, moja miła, brak mi tchu
Bolą oczy od tortury szklanych kół…
Ona z dołu głową w górę leci znów,
Zamieniona, obrócona cała w ruch…