Nie pomogła zaduma…

Nie pomogła zaduma i wyjazd, i słońce.

Dzisiaj, o, jak mi trudno przemawiać z słodyczą

I uśmiechy rozdawać ptakom, które krzyczą

I zimne niebo krają skrzydeł swych goryczą.

 

Jak płacz Norwida, ziemia łka nade mną

I choć mam w piersiach ocean zachwytu,

Wiem. że tu ze mną nie chce pić z błękitu

Nikt, Katarzyno, i jasność mam ciemną. 

 

W oczy nieba jak żołnierz spoglądam raniony,

Pod miękkie skrzydła ptaków głowę chyląc gorącą, 

Jak dobrze słyszę trzcinę i brzozę szeleszczącą.

Jak dobrze słońce w twarz uderza jak we dzwony.

 

Tak się kiedyś cieszyłem błękitem i jasnością!

A dzisiaj puchar ten wypijam pełen smutku.

I chciałbym, jak z muzyką, odejść po cichutku.

Jak z szmerem długich traw z błękitna mą miłością.