Kofta, Jonasz

Właśc. Janusz Kafta – polski poeta, dramaturg, satyryk, piosenkarz i malarz.
A my jak dzieci
Wiosennej burzy zielona grzywa
Horyzont smuży, bruki obmywaAnastazja
Biełaja nocz' nieukojona
Bielą i bólemAutobusy zapłakane deszczem
Łezka do łezki
Aż będę niebieskiBajka 1002-ga
Żył, o Efendi, w pięknym kraju
Kędy gorący, korzenny lądBallada biblijna
Wieloryb był wielki
I gębę miał wielkąBallada o królu i błaźnie z morałem zaznaczonym wyraźnie
Nudził się król, z nudów był chory
Kitwasił, memłał, ślinił się i czkałBallada o pustych ramach
Nie każdy może być malarzem
Jak być artystą, to już wielkimBallada szkocko-mazowiecka
Słuchajcie gdy stres oraz seks
Miłości wieści koniec bliskiBez pożegnania
To miało urok tajemnicy
Spojrzenia nas nie zdradził głódBliskość ciszy
Tak bardzo mi do ciebie
BliskoBlues minus
Wyszedłem ze wszystkim na swoje
Minus pożyczka, plus premiaBrat
A wtedy nagle
Brat mi zbladłByć wszędzie
Chciałbym umieć
Być jak wiatrCara Italia
Italia, Italia
I ta talia FranceskiChcę zrobić dla ciebie coś
Chcę zrobić dla ciebie coś
Żebyś oniemiała wprostCięcie
Twarz błazna rozpłaszczona na witrynie
Podgląda cię, kobiecy manekinieCo to jest miłość
Co to jest miłość
Nie wiemCztery ściany świata
Przed ścianą dźwięku stoją głusi
Modlą się do muzykiCzułość
Nie chcę cię dotknąć
Boję sięCzy chciałbyś wyryć swoje imię
Na gładkich lustrach wód leniwych
W przejrzystym, głębinowym zimnieDaj mi słowo
Już słońca wschód, początek dnia,
biały poranek obiecuje dobre chwile nam.Dobry sen
Ładnie u ciebie
Tyle książekDobrze, że byłaś
Nie mam niczego do stracenia
Jestem w ciemności, idę w ciemnośćDopóki wierzysz we mnie, miła...
Dopóki wierzysz we mnie, miła
W tym jest moja wielka siłąDroga
Sanie niosły nas przez białą zamieć
Wiatr ci na policzku gładził łzyDzisiaj
Ponad skup, zbyt, nieświeży nabiał
Ponad galówek reżyseriąEch, wy ludzie, co żyć potraficie...
Żyją tacy faceci
Że my przy nich jak dzieciEpitafium dla frajera
Żył raz Frajer
Wierzył w bajerEpitafium dla Mahalii Jackson
Błogosławieni ubodzy duchem
Bogaci w bytFigowy listek
Sfrunęły z nas figowe listki
Stoimy nadzyGdzie jesteś?
Gdybym mógł to przeżyć jeszcze raz, od nowa
Nie mogłam zostać, to zbyt szybko przyszłoGdzie ta bohema
Nie sprowadzam nikogo na złą drogę
Nie ulegam schyłkowym miazmatomGrande Valce Frottee
Narodowa Galeria
Wielka sztuka na serioGuide
Do twoich oczu przykładam uliczkę
Co w bok ucieka tunelem kasztanówGwóźdź
Tak bałeś się miłości mej
A ja kochałam cię mniejHasła
Burzową chmurą płyną dzieje
Nadzieja ciągle się telepieHomo
Jestem człowiek
De domo homoImpresja letnia
Wietrzyk z pieprzykiem
Pieprzyk z wietrzykiemJak pięknie by mogło być
Jak pięknie by mogło być
Na ziemi wiecznie zielonejJak się człowiek nudzi
Wszystkiemu winien wolny czas
Ten na rozrywki i kulturęJej portret
Naprawdę jaka jesteś
Nie wie niktJestem zmęczony
Czuję, usycha we mnie wiara
Instynkt ludzkości nieomylnyJuż jestem spokojna
Nadmorskich ogrodów
Ściemniały już niebaJuż tylko się znamy
To może przypadek,
że znów się widzimyKantyczka Franka
Za tych co na morzu
Za tych co na dnieKiedy serce śpi
Kiedy serce śpi, daj odpocząć mu
Przecież czeka je nowy bólKiedy się dziwić przestanę...
Kiedy się dziwić przestanę
Gdy w mym sercu wygaśnie czerwieńKochajcie starszych panów
Kochajcie starszych panów
Mądre dziewczynyKołysanka współczesna
Już noc wpłynęła do M-1
Parapet z szarej mgły obeschnąłList z Singapuru
W ananasowozłotym Singapurze
W burzęLove story
Ona i on
To była miłość prostaLubię was szczeniaki...
Lubię was szczeniaki
Niczego wam nie bronięMastroianni mojej ulicy
Mastroianni mojej ulicy
Nigdy nie wstaje przed dwunastąMiędzyczas
Zatoki ramę fala gładzi
Przesiewa piasek słony wiatrMilczenie
Więcej
MilczeniaMój bracie
Na ambit brali cię, pod pic
Że możesz w życiu wszystkim byćMoja paranoja
Alkohol na ogół wchłaniam
Wszystkie gatunki do wytrzymaniaMoja wolność
Moja wolność
Ja tak chroniłem cięMona Lisa
Ona jest inna i spokojna
Niezły malował ją remiechaNajpiękniejsze miłości
Najpiękniejsze są miłości, których nie ma
Które jutro może przyjdą albo nieNajpiękniejsze są miłości, których nie ma
Najpiękniejsze są miłości, których nie ma.
Które jutro przyjdą albo nie.Naszą miłość zabiła wielka płyta
Odchodzę
Jesteś zdziwionyNerwica w granicach normy
Nie wiem co się ze mną stało,
Nie wiem co się we mnie dzieje,Nie umiem być sam
Nie umiem być sam
Silniejsza ode mnieNie umiem odpowiedzieć
Nie chcemy nic
Umiemy żyćNie wierzę w powroty
Nie mówmy więcej o tym.
Nie wierzę już w powrotyNie, nie możesz teraz odejść...
Nie, nie możesz teraz odejść
Kiedy cała jestem głodemNiebo i ziemia
Gdy niebo staje się podłogą
Traci przejrzystość, błękit, duszęNiedomówienie
Pani mi jawi się sekretem
Zwierzenia niesłyszalnym szeptemNieobecność I
Tak długa twoja nieobecność
Na jednej strunie grany tematNieobecność II
Świt i zmierzch i znowu świt
Noc świetlista, ciemne dniNiepotrzebne skreślić
Straciłem wczoraj zęby mleczne
Wyciera się dziecięcy urokNiepotrzebny nam ten smutek
Niepotrzebny nam ten smutek
Przecież wiemyOcalenie
To moja ostatnia nadzieja
I brzeg ocaleniaOddech
Miłość
To oddechOpium
Śpimy pod mostem
Życie jest prosteOstatni koncert Paganiniego
Na estradę przyciemnioną wszedł Nicolo
Profil diabła, grzywa włosów - smoły strumieńOstinatio Determinare I
Wiatr
Jaki wiatrOstinatio Determinare III
Ach
Gdyby takOstinatio Determinare IV
Raz, dwa, trzy
Niech patrzyOstinatio Determinare VI
Zobaczyć
DostrzecPamiętajcie o ogrodach
Bluszczem ku oknom
Kwiatem w samotnośćParasol nie chroni od łez
Parasol nie chroni od łez
Tak dobrze bez niego jestPełnia szczęścia
Do pełnego szczęścia
Nie brakuje namPiasek
Przesypię piasek w twoją dłoń
Ty go przesypiesz w moje ręcePiosenka z Leśmiana
Pamięć pamięta o pamięci I pewnie nigdy nie przestanie Więc muszę, ziemia wciąż
się kręci Pożegnać tamto pożegPo co żona poecie
Porzucona w pół strony modna powieść
To poezja cię chwyta za gardłoPodróżą każda miłość jest
Podróżą każda miłość jest
Za dużo każda miłość chcePopołudnie
Dobry wieczór, pewnie dziwisz się, kochanie
Że mnie widzisz tu samego w takim staniePożegnalny wieczór
Ściemniałą twarz ma księżyc dziś
Jak porzucony amantPrzebacz!
Przerwa
Trzaskając dziobem bez przestanku
Bo przerwy ze swych mów wypleniłPrzydrożny rów
Wzdłuż wielkich dróg
Zwykle biegnie rówPrzypadek
Największym artystą
Jest przypadekRachunek aptekarski
Kochałem kiedyś kobietę
A reszta massa tabulettaeRadość istnienia
Wiosennej burzy zielona grzywa
Horyzont smuży, bruki obmywaRenoir
Na imię mi Gabriela
Jestem troszeczkę za dużaRimbaud, Aniele Stróżu mój
Mlaska zawiści grząskie błoto
Rimbaud - Aniele Stróżu mój -Romans I "Białe noce"
Iskrą szronu płoną pomniki
Zórz goreją splątane tęczeRomans II "Białe noce"
Wydłuża się świecący płomyk
Postukuje zegar ochronnyRomans III "Białe noce"
Czuję, że znów jestem żywy
Mówię, choć wiem, słowa raniąRondo I
A ból to przecież czwarty wymiar
Nieśmiertelników nieśmiertelnośćRondo II
Owoce płonki płonne gorzko
Są jak radości i goryczeRondo III
Wielodrzewie iglaste twych źrenic
Osty srebrne szarpiące dna światłoRondo IV
Moja pustynna inna Anno
Jesteś miłością lotnych piaskówRozmyślania na dworcu
Na wszystkich dworcach świata
W poczekalniach, na peronachSamba na rozstanie
Nie, nie możesz teraz odejść
Kiedy cała jestem głodemSłońce
Za długo milczę
Pewnie chceszSłowo i ciało
Przyszła do mnie prosto z pian
Kiedy smutno wiądłem samSong o ciszy
Wy mnie słuchacie, a ja
Śpiewam tekst z muzykąSong o szczęściu wiecznym
Ostatni Ikar wczoraj spadł
Tam za przylądkiem opadł na dnoSong sprzątaczki
Jak one te ludzie brudzo
To opadajo renceSpacer w wielkim mieście
Jest godzina w wielkim mieści
Nocy zmięta bibułkaŚpiew ocalenia
Spojrzałam słońcu w oczy płowe
Do bólu mnie olśniłoSpójrz na moje buty
Spójrz na moje buty
Nie ma na nich śnieguSposób
Większości z nas sądzone pono
Zostawić pracę nieskończonąStaczać się trzeba powoli
Kiedy codzienność zmęczy ci oczy
A skrzydeł nie masz, by odfrunąćSufit
Wyłączyłam
Absolutnie wszystkoŚwiatło świec
Osłonię dłonią
Światło świecŚwiatło w oczy
Światło w oczy
Bliżej mojej twarzyŚwinia
Tej rewolucji
W ewolucjiŚwit
Miliard piosenek o miłości
Nudzi, dosładza, ziewaSzary poemat
Gorzały siny płomień
Przepala źródła płucSzkoda róż
Już chłód jesienne zwarzył kwiaty
I róż czerwony płomień nagle zgasłTak będzie lepiej
Nie na długo nam starczyło
Kwiatów w naszym małym sklepieTaką cię wymyśliłem
Jesteś tu przy mnie
Noc się chyliTata się wygłupia
Na to mi przyszło
Przyszło mi na toTo najdalsze
Nasze drogi się nie kończą
Wierni pulsującym słońcomTo wszystko mafia
Nikt nie mówi
Wszyscy się bojąTo ziemia
Uśmiechów wiele ma
Godzina szarego dniaTrzeba marzyć
Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyćTylko jesienią
Może to jest zły objaw może nie ta melodia
Człowiek znowu roztajał i boliUogólnienie
Przy stoliku w knajpie, gdzieś o bladym świcie
Sterany obywatel chciał dociec czym jest życieVolo
Tak jak jest szczere
Szczere poleW moim domu
Tyle lat jesteśmy razem, miłą, wybacz
Ale wszystko tak jak trzeba chyba nie jestWernisaż
Pod wirujących okiem słońca
Jaskrawe, oszalałe nędzeWidz
Jak byłem mały
Byłem w zooWiersz dla malarza Dudy Gracza
Starych komód rzęzi próchno
Stare baby śmiercią cuchnąWino samotnych
Jeszcze jeden krok, mała wieczność
Ta minuta trwać może sto latWołanie Eurydyki
Orfeuszu
Gdzie jesteś?Wygnanie z raju
Ziemio, do której nie wrócę
Ziemio pierwszej miłościWyspa
Kiedy się szumem, tłumem, gwarem
Ludzkie skupiska ustokrotniąWyznanie ex dziewicy
Diabłu dam miłą chwileczkę
By zaś odpust zjednaćZapatrzony
Zapatrzony, zapomniałeś, że tu jestem
Nieobecny, oniemiały i dalekiZatrzymaj mnie
Dla siebie samej bezwiedna
Dla samej siebie niejednaŹdziebełko - Ciepełko
Wiem, że miłość jest udręką
Bo się wszystkiego od niej chceZmieńmy temat
Powiedz coś, nie mów nic - wszystko jedno.
Spowszedniała mi całkiem powszedniość.Źródło
Źródłem byłam
W którym się przejrzałeś