Epitafium dla frajera

Żył raz Frajer

Wierzył w bajer

Potem umarł

 

Nad grobem cztery

Inne Frajery

Wbite w gajery

Wytarte, starte

W cholernym słońcu

Stali bez końca

Jakby po piwo

Albo ćwiarę

 

Aż wreszcie jeden

Niemłody Frajer

Łzę łyknął gorzką

Jak zajzajer

I w taki gorąc

O suchym gardle

Na siebie biorąc

Żałobne parle

Powiedział:

 

Przyjacielu

Trochę serca nam ubyło

Ile naprawdę

Jeszcze nie wiemy

Pamięć o Tobie

Poniesiemy

Zrobimy z nią

Ile umiemy

Ci co z urzędu

Wieńce kładli

Musieli odejść

Do swych spraw 

Nas tak jak Ciebie

Czas nie nagli

Frajerzy zawsze

Mają czas

Bracie spod jednej anatemy

Żegnamy Cię i dziękujemy

 

Że Ci się chciało

Być zakałą

Gdy wystarczało

Głośno klaskać

Że Ci się chciało

Widzieć całość

Gdy wystarczała

Biała laska

 

Że Ci się chciało

Być tylko sobą

Zwyczajnie dobro od zła

Odróżniać

Kiedy nikogo

Nie było obok

Tylko służalcza

Szepcząca próżnia

 

Że Ci się chciało

Myśleć tak mało

O swoich własnych

Nielekkich losach

Że Ci godności

Wystarczało

By nie dorzucać

Drewna do stosów

Że Ci się chciało…

 

Że Ci się chciało

Ciężki Frajerze

Przeżyć po ludzku

Swe ludzkie życie

Choć w zmartwychwstanie

Nikt z nas nie wierzył

Ni w wieczną rzeczy pamięć

W granice

Bracie spod jednej anatemy

Żegnamy Cię

I dziękujemy

 

Cztery frajery

Wbite w gajery

Jeszcze postały

Chwilkę na słońcu

Ptaszki ćwierkali

A oni stali

Po dobrej chwili

Poleźli w końcu

 

I zapomnieli dać po czerwońcu

 

Ja bym takiego klienta

W życiu nie wpuścił na cmentarz