Kiedy się dziwić przestanę…

Kiedy się dziwić przestanę

Gdy w mym sercu wygaśnie czerwień

Swe ostatnie, niemądre pytanie

Nie zadane, w połowie przerwę

Będę znała na wszystko odpowiedź

Ubożuchna rozsądkiem maleńkim

Czasem tylko popłaczę sobie

Łzami tkliwej i głupiej piosenki

By za chwilę wszystko zapomnieć

Kiedy się dziwić przestanę

Kiedy się dziwić przestanę

Będzie po mnie

 

Kiedy się dziwić przestanę

Zgubię śpiewy podziemnych strumieni

Umrze we mnie co nienazwane

Co mi oczy jak róże płomieni

Dni jednakim rytmem pobiegną

Znieczulone, rozsądne, żałosne

Tylko życia straszliwe piękno

Mnie ominie nieśmiałą wiosną

Za daleko jej będzie do mnie

Kiedy się dziwić przestanę

Kiedy się dziwić przestanę

Będzie po mnie

 

Kiedy się dziwić przestanę

Lżej mi będzie i łatwiej bez tego

Ścisną szczęścia i bóle wyśmiane

Bo nie spytam już nigdy – dlaczego?

Błogi spokój wyrówna mi tętno

Gdy się życia na pamięć

Wiosny czułej bolesne piękno

Pożyczoną poezją zakłamię

I nic we mnie i nic koło mnie

Kiedy się dziwić przestanę

Kiedy się dziwić przestanę

Będzie po mnie