Renoir

Na imię mi Gabriela

Jestem troszeczkę za duża

Pan mówi, gdy mnie rozbiera

Że jestem jesienna róża

Pan jest zepsuty

Pan jest artysta

Pana nic we mnie

Nie onieśmieli

Lecz Gabriela

Na tym skorzysta

Wejdzie do grona anielic

 

Będę dla pana dobra

Kochany monsieur Renoir

Podoba się panu linia

Moich dolinek i wzgórków

Pan mówi, że jestem brzoskwinia

A pan ma oczy jak turkus

Gdyby nie tyle ciepła

Co każe być pana bliżej

Pewnie bym i uciekła

Bo odrobinę się wstydzę

A pan ma taki czar

Kochany monsieur Renoir

 

Milczę i patrzę na pana

A pan mnie nie zauważa

Zamienił się pan w tyrana

Albo w wielkiego malarza

Cień jest błękitny

A dzień jest złoty

Kolor mi pana

Znowu zabiera

Czy pan w tej chwili

Pamięta o tym

Na imię mi Gabriela

 

To będzie piękny obraz

Kochany monsieur Renoir

Pan lubi moje biodra

Kochany monsieur Renoir

Musiał pan kiedyś przeżyć

Chłodne, samotne piekła

Więc teraz pana cieszy

Że jestem duża i ciepła

I taka już pozostanę

W tych pana słynnych półtonach

Na wieki trochę zaspana

Na wieki trochę znudzona