Ja karabin

Zapomniałem piękny sierpniu od wczoraj 

jak drzwi kina otworzyła się ta pora 

 

mur spękany nad tapczanem rozkwitł srebrnie 

znowu głowa będzie gwiazdą niepotrzebnie 

 

artylerio z betonowych łożysk ryknij 

dosyć zmierzchów fałszowanych i jutrzni 

 

cedzi stówo bardzo mądre dzień zwykły 

w muszlę uszu których ja znów jestem uczniem 

 

słodko wiersze w cieczy cisz tych się wazą 

jak trzmiel czarny w tunelowym garażu 

 

tylko taki czas odmienny chciałbym poznać 

w którym ludu karabinom będę z wiosną