Bal w operze

I zrzucony jest smok wielki, wąż on starodawny, którego zowią diabłem i 

szatanem, który zwodzi wszystek okrąg świata. Zrzucony jest na ziemię i 

aniołowie jego z nim są zrzuceni… (XII) 

 

Chodź, okażęć osądzenie onej wielkiej wszetecznicy, która siedzi nad 

wodami wielkimi. Z którą wszeteczeństwo płodzili królowie ziemi i upili się 

winem wszeteczeństwa jej obywatele ziemi. I odniósł mię na puszczę w 

duchu. I widziałem niewiastę, siedzącą na szkarłatno-czerwonej bestii 

pełnej imion bluźnierstwa… A ona niewiasta przyobleczona była w purpurę 

i szkarłat, i uzłocona złotem i drogim i perłami, mając kubek złoty w swej 

ręce, pełnej obrzydliwości i nieczystości wszeteczeństwa swego… I 

widziałem niewiastę onę pijaną krwią świętych i krwią męczenników 

Jezusowych. A widząc ją, dziwowałem się wielkim przedstawieniem… 

(XVII) 

 

Potem słyszałem głos wielkiego ludu na niebie, mówiącego: Alleluja! 

Zbawienie i chwała, i cześć i moc Panu, Bogu naszemu. Ba prawdziwe i 

wielkie są sądy Jego, iż osądził wszetecznicę onę wielką, która kaziła 

ziemię wszeteczeństwem swoim, i pomścił się krwi sług swoich z ręki jej. 

(XIX) 

 

 

 

 

 

 

 

1

 

Dzisiaj wielki bal w Operze!

Sam Potężny Archikrator

Dał najwyższy protektorat,

Wszelka dziwka majtki pierze

I na kredyt kiecki bierze,

Na ulicach ścisk i zator, 

Ustawili się żołnierze,

Błyszczą kaski kirasjerskie,

Błyszczą buty oficerskie,

Konie pienią się i rżą,

Ryczą auta, tłumy prą,

W kordegardzie wojska mrowie,

Wszędzie ostre pogotowie,

Niecierpliwe wina wrą,

U fryzjerów ludzie mdleją,

Czekający za koleją,

Dziwkom łydki słodko drżą. 

 

Na afiszu – Archikrator,

Więc na schodach marmurowych

Leży chodnik purpurowy,

Ustawiono oleandry,

Ochrypł szef-organizator,

Wfraczony krepy mandryl,

Klamki, zamki lśnią na glanc,

W blasku las ułańskich lanc,

Szef policji pierś wysadza

I spod marsa sypiąc skry,

Prężnym krokiem się przechadza…

Co za gracja! Co za władza!

Co za pompa! Jezu Chry…!

Zajeżdżają futra, fraki,

Lśniące laki, szapoklaki,

Uwijają się tajniaki

W paltocikach Burberry. 

 

Szofer szofra macią ruga,

Na tajniaka tajniak mruga…

– No jadź, jadź! Będziesz tu stać?

Caf się, frrruwa twoja mać!

Zajeżdżają gronostaje

I brajtszwance,

Barbarossy, oxensterny

I braganze,

Zajeżdżają Buicki, Royce’y

I Hispany,

Wielkie wstęgi, śnieżne gorsy,

Szambelany,

I buldogi pełnomocne

I terriery

I burbony i szynszyle

I ordery

I sobole i grand-diuki

I goeringi,

Akselbanty i lampasy

I wikingi,

Admirały, generały,

Bojarowie,

Bambirały, grubasowie,

Am!

Ba!

Sado!

Rowie!

Hurra, panowie!

 Hurra, panowie!

 Hurra, panowie!

W szatni tłok,

W lustrach – setki,

Potrzaskuja damskie torebki,

Każda poprawia, każda zerka – 

I boty! Numerek! Bez numerka!

I jeszcze pudrem

I jeszcze usta

I lustro lustrem

I znów lustra

I już – do loży – która? druga…

Na tajniaka tajniak mruga,

Na lewo, na prawo, na le, na pra,

A w środku już orkiestra gra,

Orkiestra gra! Orkiestra gra! 

 

Ostro gra orkiestra-kiestra,

Z czterech rogów, czterech estrad

Pryska extra bluzgi grzmiące,

Miedzią pluska i mosiądzem – 

I bac! w blask, w oklaski, brawo,

W drgawki metalową lawą

I jazz w blask brzmiąc furioso

– I nagle duszną tuberozą

W krew, w nozdrza placadiutanta

(Tempo: szampan, szatan, szantan)

I już – wziąć, i już – udami

I już – da mi! da mi! da mi!

I chuć – wskok, i wzrok – kastetem

I pod żyrandol piruetem –

solo! solo! małpa! nie po…!

buch magnezja foto ślepo

uda uda da mi da mi

gene orde dzwoni rami

zęby śmiechem do maestra

i gra orkiestra, gra orkiestra!…

 

2

 

Ze swych wież astronomowie,

Zapatrzeni w gwiezdne mrowie,

W teleskopach cud ujrzeli:

Małpy biegły przez firmament!

W zodiakalnej karuzeli

Apokaliptyczny zamęt

Na przystankach dawnych zwierzat

Siadło szpetnych małp dwanaście

I zaczęły małpi nierząd

W planetarne siać przepaście.

Obręcz niebios w pęd szalony

Złe puscily małpiszony,

Skaczą, kręcą się, iskają,

Jak za kratą swojej klatki,

I czerwone pulchne zadki

Ziemi, krążąc, wystawiają.

Nie ma już niebieskich znaków!

Małpa toczy się w zodiaku!

I wisząca ciężką zmorą

Nad tą groźną nocą gwiezdną,

Każe tańczyć gwiazdozbiorom,

Gdy małpiarzy diabli biorą,

Diabli biorą, diabli wezmą! 

 

3

 

A na scenie Satanella

Chwyta gwiazdy w tamburino,

Tarantella, tarantella

Meteorów serpentyną,

Satanella – młynek rtęci,

Satanellę niebo kręci

Mgławicową pienną plamą,

Satanella – blasku smuga

I oblana srebrną lamą

Bystrych bioder centryfuga!

…Z satyrycznym erotyzmem

Na tajniaka tajniak mruga.

Satanellę księżyc porwał,

Wzniósł ze sceny w niebo sine

I nad placem teatralnym

Znowu zawisł tamburinem.

A tu dalej wrą w zabawie,

I na scenie, rosnąc w blaski,

Wybuchają białe pawie

Ogniomiotem zórz bengalskich,

Rozigraną wbiega swora

Tłum różowych ąwiń z maciorą

I kakuczą i macziczą

I jak zarzynane kwiczą,

Aż tancerzy diabli biorą

 diabli biorą

 diabli biorą!

Patem księżyc nad Taiti

I gitary nad Haiti,

Potem śpiewa Włoch Tęsknotti

Zakochane totti-frotti,

Potem duo Pitt and Kitty,

Klowny się po pyskach piorą

I śpiewają:

I am Pitty

I am Pitt

I love you Kitty,

Aż tancerzy diabli biorą

diabli biorą

diabli biorą!

“Patrz go, jak wariata struga”,

Na tajniaka tajniak mruga. 

 

Brzuchem do czarnego gacha

Babilońska trzęsie swacha,

Chrzęszcząc w drgawkach, z małpim krzykiem,

Bananowym nabiodrnikiem,

Centaur wlazł na Centaurzycę,

Dęba stanął koń w muzyce

I oderżał arię końską,

Mierząc w swachę babilońską,

A wbasenie pełnym syren

Kozłonogi pływa Sylen.

Brawo! brawo! brawo! brawo! 

Jazz – zamiecią, dym – kurzawą,

Sześć tysięcy w jedno ciało

Zrosło sięi oszalało!

Hucznie, tłusto, płciowo, krwawo,

Brawo! brawo! brawo! brawo!

Płciowo, hucznie, tłusto, biało,

Mało! mało! mało! mało!

I po piętrach, i przez schody

Opętanym korowodem,

Piekłem, żarem, pląsem, tanem,

Gąsienicą – Lewiatanem,

Pterofiksem, Kikimorą,

Archimałpą, Zadozmorą,

Szampankanem, Pankankanem

grzmocą w tempie obłąkanem,

Tak że wszystkich diabli biorą

diabli biorą

diabli biorą!

  

4

 

Przy bufecie – żłopanina,

Parskanina, mlaskanina,

Burbon z młodym Rastakowskim

Serpentynę flaków wcina,

Na talerzu Donny Diany 

Ryczy wół zamordowany,

Dżawachadze, prync gruziński,

Rwie zębami tyłek świński,

Szach Kaukazu, po butelce

Rumu cum spiritu vini,

Przez pomyłkę tknął widelcem 

W cyc grafini Macabrini,

Rozdzierane kaczki wrzeszczą,

Tłuszczem ciekną, w zębach trzeszczą,

A najgorzej przy kawiorze:

Tam – na zbój, tam – na noże,

A jak złapią – szczerzą zęby

I smarują głodne gęby

Czarną mazią jesiotrową,

A bieługi białe kłęby

Żrą od razu na surowo,

Bo to dobrze, bo to zdrowo!

(“Bycza, bracie, rzecz bieługa!”

Na tajniaka tajniak mruga.)

Ćwierciomirski z Podhajańca

Sarni udziec wziął do tańca,

Esterhazy, w sztok zalany,

Zrobił z wędlin przekładańca

I na wszystkie strony pchany

Klaps go w talerz Donny Diany,

W ostry sos – więc ryk pijany, 

Śmiech prezesów i burbonów —

A nad wszystkim – pułk garsonów

Fruwa zmotoryzowany. 

 

W okolicznych hotelikach

Całą noc robota dzika,

Seksualny kontredansik:

Na momencik, na kwadransik,

Na portiera tajniak mruga:

Portier – owszem, portier – sługa,

Ta w woalu, tamta w szalu,

Na kwadransik, prosto z balu,

Na momencik, ot przelotem,

Szybko – i na bal z powrotem:

Rotmistrz Rewski z miss Lenorą,

Oxenstierna z panną Fiorą,

Borys Silber z księżną Korą

Na kwadransik, szofer! wio!

Potem znów ich diabli biorą

diabli biorą

diabli biorą.

W wir tej nocy diabli biorą,

Roztańczeni diabli bio —!

Rąbią w ziemię Buicki, Royce’y,

Akslebanty, śnieżne gorsy

I buldogi i terriery,

I szynszyle i ordery,

Generały i wikingi,

Admirały i goeringi,

Bambirały, bojarowie

Deteringi –

Am!

Ba!

Sado!

Rowie!

Raz!

Dwa!

Hurra, panowie!

Brawo, panowie!

Mało, panowie!

…Raz…Dwa…Druga, panowie…

  

5

 

Na ratuszu bije druga,

Na tajniaka tajniak mruga,

Na widowni i w sznurowni,

I pod dachem i w kotłowni,

I pod sceną i w bufecie,

Na galerii i w klozecie,

W kancelarii i w malarni,

W garderobach i w palarni,

I w dyżurce u strażaka

Mruga tajniak na tajniaka…

Poziewując, siedzą w szatni

Czterej z gliny, dwaj prywatni,

Poziewują, pogadują,

Przechadzają się, pogwizdują,

Pogwizdują, przechadzają się,

Swym kamaszkom przyglądają się.

Słowikowski z trzeciej śledczej

Mówi, że mu w żółtych letczej,

Czarne palą jak cholery,

A najgorzej – to lakiery.

Macukiewicz z jedenastki

Patrzy w szpice, widzi gwiazdki:

Dobra pasta, połysk śliczny,

Całkowicie elekstryczny.

Szulc z ósemki ma giemzowe:

“Powiedz, Czesiek, nie jak nowe?

Drugi rok na co dzień noszę

A raz fleki dałem – proszę!”

Wańczak z piątki, zwany Blindzia,

Chwali pastę marki “India”,

Popatruje, pogwizduje:

Udibidibindia, udibindia.

Krukman (karniak) nosi nowe

Stebanowe, orzechowe.

Ziewa – “daj płaskiego, Blidzia…”

Udibidibindia, udibindia. 

  

6

 

Już z ratusza bije trzecia,

Senne pola dreszcz obleciał,

Dzień się rodzi.

Brzask przez szarość się przedziera,

Owoc słońca krwi nabiera,

Zaszeptały wiewem brzozy,

W zagajniku ptaszek gwizdnął…

Do stolicy jadą wozy 

Z zielenizną.

Jadą wozy, poskrzypują,

Ludzie drzemią, poziewują,

Brzozy błyszczą białą korą,

Wiatr przez owies przeszeleścił,

Jadą wozy wczesną porą

Do przedmieści. 

 

Trąbi auto ciężarowe,

Wozy mija

I na długo kurz różowy 

Z szosy wzbija. 

 

Chłopki suche i dostojne 

Idą szosą.

Idą boso i na przedaj

Masło niosą. 

 

Zapiał kogut, za nim drugi,

Potem trzeci,

Na pastwiska bydło gnają 

Małe dzieci. 

 

Przetrąbiło drugie auto 

Ciężarowe,

Chłop prowadzi kulejącą

Krowę. 

 

Skrzypią wozy, przewalają się

Z boku na bok,

Ludzie w chatach przewracają się

Z boku na bok. 

 

Chrapie w rowie, twarzą w trawę,

Ktoś pijany,

Na pastwisku podryguje

Koń spętany. 

 

Na kościele niebijące 

Wiszą dzwony,

Suche pęki ziół pod krzyżem

Ogrodzonym. 

 

Jakiś duży wyszedł w gaciach

Przed zagrodę,

Mruży oczy i tarmosi

Ostrą brodę. 

 

A tam dalej stoi szkoła

Murowana,

W szkole mapa, bardzo pięknie

Malowana. 

 

Na ćwiczenia idą żołnierze

Z karabinami…

“…że na tobie giną, że na tobie giną

chłopcy malowani…” 

 

Skrzypią wozy, przelewają się,

Pozgrzytują…

“…W mieście tera rymbarbarum

Dużo kupujom”. 

 

Skubią trawę białe kozy 

Wymioniaste.

W sinym dymie, w złotym pyle

Dzień nad miastem. 

 

Owoc pękł – i mokrym świtem

Oróżowił miejską ziemię.

Zawieszony pod sufitem

W żyrandolu tajniak drzemie. 

  

 7

 

Przez ul. Zdobywców,

Przez Annasza, Kajfasza,

Przez Siwą, przez św. Tekli

I Proroka Ezdrasza, 

 

Przez Krymską, Kociołebską,

Przez Gnomów i przez Dziewic,

Przez Mysią, Addis-Abebską

I Łukasza z Błażewic, 

 

Przez Czterdziestego Kwietnia,

Przez Bulwary Misyjne –

Jadą za miasto wizy

Asenizacyjne. 

 

Z facjatki budy drewnianej

Tłusta panna wygląda:

– Która godzina gówniarzu?

– Piąta, kurwo, piąta… 

 

I przez puste ulice

Jadą dalej i dalej.

Panna przed siebie patrzy

I papierosa pali. 

 

Widzi dom czerwony,

Nowo zbudowany,

Ludzie już mieszkają

W nieotynkowanym. 

 

W jednym oknie gąsiory

Z wiśniakiem i jagodnikiem,

Za oknem wietrzyk igra

Różowym balonikiem. 

 

Na żelaznym balkonie

Łbem na dół wisi zając,

Łąkę przewróconą

Jeszcze oglądając. 

 

Pan w spodniach, ale boso,

Na drugi balkon wyszedł,

Ziewa, patrzy na niebo,

Szelki mu z tyłu wiszą. 

 

Chaplin, z dykty wycięty,

Krzywo stoi przed kinem.

Przejechał na rowerze 

Policjant z karabinem. 

 

Na potłuczonej szybie

Sklepu z konfekcją “Lolo”

Widać kawałek gazety:

Litery IDEOLO… 

 

Widać blachę z napisem:

Golenie 20 gr.

Strzyżenie 40 gr.

Manikir 60 gr. 

 

Przeleciała taksówka,

Podskakując w pędzie,

Jedzie gruby z wędką,

Ryby łowić będzie. 

 

Z piwnicy wędliniarza

Gorąca para wali.

Panna patrzy przed siebie

I papierosa pali. 

  

8

 

Nocą – tylko w kasach kolejowych

Beznamiętnie

Ciurkające,

Zaspane,

A szulerniach gejzerem gorączkowym,

A w burdelach – nieodżałowane,

Na dancingach – syczące szampanem,

Wytrysnęły z brzaskiem dnia – kipiące,

Zapienione, robaczywe pieniądze.

Z portmonetek, szuflad, kieszeni

Do kieszeni, szuflad, portmonetek,

Za chleb, za tramwaj, za gazetę,

Za lekarstwo, za szpinak, za siennik,

Do kas i z kas,

Za wóz i przewóz,

Do miasteczka z miasteczka,

Do województw z województw,

Za mleko, za gaz,

Za zwierzęta, za las,

Do banków, straganów, sklepików i kas

I z kas, i z banków, straganów, sklepików,

Do kelnerów, lekarzy, oficerów, rzeźników

I znów do lekarzy, rzeźników, kelnerów,

Od zdunów, monterów, do stolarzy, szoferów,

Za kurs, za stół, za golenie, za drut,

Za sól, za ząb, za cegłę, za but,

Od ślusarza do księdza, od księdza do szklarza,

Od szklarza do szewca i znów do ślusarza,

I znów

I znów

I jeszcze raz,

Za bilet, za nóż, za wodę, za gaz,

Za armatę, musztardę, podkowę, protekcję,

Za ślub, za grób, za schab, za lekcję,

Za klej, za klamkę, za klops, za kliszę,

Za papier, na którym te wiersze piszę,

Za pióro, atrament, za czcionki, za druk, 

Za bombę, za śledzia, za radio, za bruk,

I poecie – za dar, za nazwisko, za czas,

I wszystkim za wszystko, z kieszeni do kas

I z kas do kieszeni, na wszystkie strony,

Rozdrobnione na grosze, spęczniałe w miliony,

Labiryntem i mrowiem, kołowrotem splątanym,

Chaosem kierunków i linii pijanych,

Buchające i schnące, znikające, rosnące

Zakrążyły diabelsko robaczywe pieniądze. 

 

Adiutanci poczynań i działań, i dziejów,

Atakują Verdun, atakują Pociejów,

Płyną na Celebes transatlantykiem

I płyną rynsztokiem ulicy Dzikiej.

Bułka – grosz,

Wojna – miliard:

Cyk!

Buch!

Zgierz:

Asyria.

“Silni jednością,

Silni wolą

Czuj 

Duch”

IDE 

OLO

Wije się Lewiatan zły,

W srebrne szczury, wijąc się zmienia,

Drobnieje w bilon pcheł i wszy,

I znowu w szczury zrastają się pchły,

Grosze i wszy srebrzeją w kieszeniach

I znów wypełzają szczurami szaremi,

Za nami, przed nami, biegają po ziemi,

I jak papier wyschnięty, szeleszczą, szurają

I znów się w złotego potwora zlewają,

Co płodzi się, ciekąc przez siła i miasta,

Rozłazi się w pędzie, rozpada i zrasta,

I krąży, miliardząc, od biesa do czorta,

Od czorta do diabła, rozpłodem łapczywym,

I ciągnie, i wre trędowata eskorta,

Skacze i plącze się konwój parszywy.

  

9

 

Jadą ze wsi wozy

Aprowizacyjne,

Jadą na wieś wozy

Asenizacyjne.

Przy rogatce się minęły

Pod szlabanem,

Jak kareta ślubna z karawanem.

Przyjechała na targ zielenina,

Przyjechał nawóz na pole,

I zaczęła nowy dzień ojczyzna,

Zeby pełnić posłannictwo dziejowe

I odegrać historyczną

Rolę.

  

10

 

Rozmyślając głęboko nad rolą

Dziennikarze szybko pisali:

– ideolo – ideolo – ideolo –

A tancerzy w hucznej sali

Jeszcze ciągle diabli brali

diabli brali

diabli brali

A już ludzie pracy wstali:

W rzeźniach bydło zabijali,

Karabiny nabijali,

Interesy ubijali,

Wrogom zęby wybijali,

Wrogom czaszki rozbijali

I do krzyża przybijali,

Na stalowy pal wbijali

I do grosza grosz zbijali

I banknoty odbijali,

Odbijali, odbijali –

Precz z niedolą! Precz z niewolą!

Nad poziomy! W lot i w polot!

Czas uderzyć w czynów stal!

Ideolo – ideolo –

Udał się ten piękny bal!

Ideolo – ideolo –

Czynem! duchem! wiarą! wolą!

Hej do walki! zniszczyć nędzę!

Kupą, kupą ku potędze!

Czynu! czynu! nic po słowie!

Ducha! ducha! więc po głowie!

I kolbami, i salwami

Ka 

Ra

Bino

Wymi!

Hurra, panowie!

Ducha, panowie!

Czynu, panowie!

Raz! Dwa! Solo! Solo!

Z panną Tiutką graf Ramolo!

Hop! siup! W dziejowej skali,

– ali, – ali, – ali, – ali,

I zecerzy w całym państwie

Czcionki gigant układali

IDEOLO, IDEOLO

Ideolo ideali

Lari fari lafilindia

Udibidibindia, udibindia!

Da mi! da mi! Z Olą Tolo

Barszczyk piją, wódę golą,

A maszyna wali, wali:

IDEOLO, IDEOLO

malo malo solo solo

malo solo malo brawo!

Kawa z rumem, koniak z kawą,

Piękny Dusio z panną Violą

Pod schodami się certolą

I wesoło na bulwarze 

Pokrzykują gazeciarze:

“Wielki bal z dziejową rolą!”

“Dzisiaj strrraszne ideolo!”

“Kurrr Stołeczny Fioletowy”

“Kurrr dzisiejszy; Kurrr dziejowy!”

“Ideoo za dziesięć groo!…”

“Bal w Operze! Katastroooo!”

“Kurrr Poranny z opisami!”

Kurdesz grzmi nad kurdeszami! 

  

11

 

Płynie na czcionki drukarska farba:

IDE

OLO

“Ile

rebarbar?”

Karna

Kadra

Ducha

Czynu

“Poproszę za dziesięć groszy kminu”

Miecz

Krzyż

Duch 

Dziejów

“Proszę za dziesięć groszy kleju”

Ducha 

Dziejów

Karne

Kadry

“Proszę za dziesięć groszy musztardy”

Czerep rubaszny

Paw narodów

“Proszę za dziesięć groszy lodów”

Jeden 

Tylko

Jeden

Cud –

“Ober, jeszcze butelkę na lód!”

I bac! bac!

I plac opustoszał,

I do bramy wloką truposza.

I bac, bac zza rogu, z sieni,

I w bruk, w bruk tętniącemi

Kopytami bac po głowie

Ka

Wa

Le

Ryjskiemi!

Raz!

Dwa!

Hurra, panowie!

Mało, panowie!

Brawo, panowie!

I bac, bac!

Słońce na ziemi!

Człowiek na ziemi!

I krew na ziemi!

I bac jazz!

I gra orkiestra

Z czterech rogów

Z czterech estrad

Z czterech rogów

IDE

OLO

A tancerzy diabli biorą! 

 

Bo patrzcie! patrzcie, jaka sensacja!

Brawo dyrekcja! Co za atrakcja!

Gąsienicą hipopotamową,

Glistą, na miarę przedpotopową,

Na salę wpełza tłusty Jaszczur,

Czołg złotociekły, forsiasty praszczur:

Szczurząc i wsząc, i pchląc wspaniale,

Książę Karnawał wjeżdża na salę!

Tajniaki z tyłu, tajniaki na przedzie,

Mlaskiem, człapem, wijąc się jedzie,

Pełznie smoczysko – a na nim okrakiem

Goła, w pończochach, w cylinderku na bakier,

Z paznokciami purpurowymi,

Z wymionami malowanymi,

Z szmaragdowym monoklem w oku,

Z neonową reklamą w kroku,

Skrzecząc szlagiera:

“Komu dziś dać?

Komu dziś dać?

Komu dziś dać!”

Wierzga na gęstym pieniężnym potoku

Promieniejąca Kurwa Mać!

I nagle – kotłującym ściskiem

Rzuciła się sala z piskiem, wizgiem!

Pianą zieloną pryska z pyska,

Kopie, szarpie, krzesłami ciska,

Tratuje, gryzie wściekłymi kłami,

Nożami błyska, tłucze pałkami,

Na zakrwawionym śliskim parkiecie

Tarza się, tapla się, dusi i gniecie,

Mordem i smrodem pozycje zdobywa

I z cielska potwora łapami wyrywa

Złotą juchą ociekające

Wrące szczurami i wszami pieniądze.

I żre, i chłepce wydarte kawały,

Aż ryczy ze śmiechu Odwłok Wspaniały,

Kipiący bezmiarem metalu,

I dalej się wije i tłuszczem obrasta,

I nonszalancko ogonem chlasta

Największa atrakcja Balu!

I przyśpiewuje “Komu dziś dać?

Komu dziś dać?

Komu dziś dać?”

Promieniejąca Kurwa – Mać

Kurwa – Mieć

Kurwa – Brać!

“Jak bal, to bal! Maestro, wal!

Grubasku, teraz solo!

O, IDEOL! O, IDEAL!

Takie małe słodkie IDEOLO!” 

 

I gdy w strop szampitrem strzelił

Metaliczny tusz kapeli,

Ani się nie obejrzeli,

Ani zdążył z żyrandziaka

Mrugnąć tajniak na tajniaka –

Jak błyskawicowym zdjęciem,

Foto-ciosem, blasku cięciem

Wszystkich wszyscy diabli wzięli 

diabli wzięli

diabli wzięli

Aż ze śmiechu małpy spadły

Z zodiakalnej karuzeli.

  

12

 

TAK MÓWI TEN, KTÓRY ŚWIADECTWO DAJE O TYCH RZECZACH:

“ZAISTE, PRZYJDĘ RYCHŁO”. AMEN.

 

I OWSZEM, PRZYJDŹ, PANIE JEZUSIE