Gawęda rymowana o ojcu i synu o dwóch miastach i starej piosence

W mieście Łodzi, czterdzieści lat temu,

Pewien ojciec synkowi małemu

Miasto Paryż rysował na stole.

Najpierw rzeki szerokie półkole

Na serwecie paznokciem zataczał,

Wyżej, krążkiem, Etoile naznaczał

I w bok kreskę. Tą kreską się szło

Na róg rue Tilsit i avenue Carnot.

Tutaj mieszkał. Stąd spacer zaczynał.

I prowadził wpatrzonego syna

Przez wybrzeża, bulwary i place,

Pokazywał kościoły, pałace,

Tu Notre-Dame, tu Concorde, Ivalides,

Tu Montmartre… Ale czas do spoczynku,

Więc na rogu Carnot i Tilsit

Zatrzymywał się. Dosyć. Spać synku.

Ojciec kładzie na Paryżu rękę

I, palcami bębniąc, po nim chodzi.

Chodząc, śpiewa pewną starą piosenkę,

Którą przywiózł z Paryża do Łodzi.

Syn zasypia. Po obrusie sen się wije,

W obcych słowach plącze się i rwie:

“Allons enfants de la patrie,

Le jour de glorie est arrive…”

Słońce lampy naftowej w Sekwanie

Złotym słupem uderzyło w dno…

Tutaj będziesz na mnie czekał, kochanie

Tu, na rogu Tilsit i Carnot…

 

Tak zestarzał się ojciec, dumając,

Pośpiewując, Figaro czytając,

Zajadając pieczone kasztany

Na obrusie z półkolem Sekwany,

Jakby czekał na wizytę wróżki,

Co na skrzydłach zaniesie go w dal,

Z miasta Łodzi, z Alei Kościuszki,

Na Tilsit i Carnot, przy Etoile.

A syn stał się poetą, gdy podrósł,

Coraz częściej w niebo wznosił oczy,

Aż na łódzki, czarodziejski obrus

Siadł jak w bajce i na Paryż zeskoczył.

I od razu – za łódzkim staruszkiem –

W kręty ulic labirynt, jak w mit…

Wtedy w Łodzi, na Alei Kościuszki,

Ojciec był przy Carnot i Tilsit…

W mieście Łodzi, pod majowym niebem,

Pewien syn szedł za ojca pogrzebem…

Jak Komandor kamienny, jak pomnik,

Kroczył hardy, rozpaczliwie przytomny;

W blasku sławy, koniaku i słońca

Syn do domu odprowadzał ojca…

Lecz i pieśń szaleńcowi potrzebna,

Żeby godnie rodzica pożegnał!

Więc z uśmiechem w radosnej żałobie,

Sny zaczyna głucho nucić w sobie:

O dzieciństwie, którym dotąd żyje,

O tęsknocie, co go w przeszłość zwie,

I wspomina syn, i milcząc wyje:

“Allons enfants de la patrie,

Le jour de glorie est arrive…”

 

Jeśli zgrzeszył przeciw ojcu i Bogu,

Jeśli to świętokradztwo i wstyd,

To wybaczcie mu – bo to było znowu

Nad tą starą serwetą, na rogu

Avenue Carnot i Tilsit.

 

Szkoda ojcze, mój przyszły sąsiedzie,

Że już nigdy do Paryża nie pojedziesz…

Ale syn do polskiej Łodzi wróci –

I z Alei Kościuszki, co dziś zwie się

“Hermann Goeringstrasse” – syn przyniesie

Wieść na grób – i Marsyliankę zanuci.