Kamienie raczej rąbać

Kamienie raczej rąbać dla czerstwego chleba

I żuć go, by znów siły zdobyć na rąbanie,

Niż tak po ziemi chodzić i tak pragnąć nieba,

I tak ze szczęścia cierpieć, jak ja cierpię, Panie!

 

Patrz, jak się ze mnie rodzą te słowa w męczarni,

Słowa – krew moich szarpań, ran rozdartych ogień.

Mojżesz, który sepleni, bełkoce niezdarnie,

Nie mam swego Arona, co by mówił z Bogiem.

 

Tak dźwięczne szczęście życia przekleństwem się stało,

Apostoła mi ześlij! niechaj mnie tłumaczy!

Słowo stało się ciałem, a popiołem – ciało

I w prochu moich modlitw tarzam się w rozpaczy.