O suficie

Odkąd płyniesz po tym mieszkaniu,

Tym więzieniu moim dozgonnym,

Odkąd pachniesz, cienista

Lasem, rzeką i cieniem wonnym – 

 

Dziwy u mnie: ten sufit płaski

Jeszcze nie wgiął się, nie zbłękitniał,

Nie rozbłysnął wiosennym blaskiem

I mieszkania mi nie rozwidnia. 

 

Co dziwniejsze: że się nie chmurzy,

Nie czernieje kłębami gniewu,

Nie rozdziera się gromem burzy,

Jak przystało takiemu niebu! 

 

Ale dziwem już nad dziwami

I zniewagą dla mej tęsknoty

Jest mrok jego, kiedy nocami

Wypatruję swej gwiazdy złotej!