Scherzo

Śpiewała wesoło- i nagle w śmiech,

Sam śpiew ją rozśmieszył: że śpiewa.

I śmiech zaczął sypać ze śmiechem jak śnieg,

I śmieje się, śmieje, zaśmiewa.

 

Bo jak tu się nie śmiać? Wydłuża się głos

I dżwięki, i dzwonki nawija

Na nuty, na nitki, na strunki, jak włos,

I piankę ze srebra ubija.

 

Wesoło się śmiała- i nagle w płacz,

Sam śmiech ją rozpłakał i trzęsie,

I łka, i zanosi się łzami: “No patrz!

No patrz! rozpłakało się szczęście!”

 

Ucichła powoli. I rękę na pierś,

Jak lilię na grobie składa.

I patrzy daleko- i widzi śmierć,

Bezmyślna, zastyga i blada