Sitowie

Wonna mięta nad wodą pachniała,

Kołysały się kępki sitowia,

Brzask różowiał i woda wiała,

Wiew sitowie i miętę owiał.

 

Nie wiedziałem wtedy, że te zioła

Będą w wierszach słowami po latach

I że kwiaty z daleka po imieniu przywołam

Zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą na kwiatach.

 

Nie wiedziałem, że się będę tak męczył,

Słów szukając dla żywego świata,

Nie wiedziałem, że gdy się tak nad wodą klęczy,

To potem trzeba cierpieć długie lata.

 

Wiedziałem tylko, że w sitowiu

Są prężne wiotkie i długie włókienka,

Że z nich splotę siatkę leciutką i cienką,

Którą nic nie będę łowił.

 

Boże dobry moich lat chłopięcych,

Moich jasnych świtów Boże święty!

Czy już w życiu nie będzie więcej

Pachnącej nad stawem mięty?

 

Czy to już tak zawsze ze wszystkiego

Będę słowa wyrywał w rozpaczy,

I sitowia, sitowia zwyczajnego

Nigdy już zwyczajnie nie zobaczę?