Droga życia drogą krzyżową

Panie, tyś ogień w mej duszy zapalił, 

Chcąc, by w niej miłość świata wygorzała; 

Tyś dumę moję o ziemię powalił, 

By siłą świętej pokory powstała.

 

Chcesz, bym cię kochał, o Panie, nad życie, 

Niczego nigdy nie żądał prócz ciebie; 

Chcesz, bym na ziemi został krzyża dziecię, 

Bym dzieckiem chwały mógł zostać na niebie.

 

A ja tak długo tobiem się opierał 

I gwałtem chciałem zejść z krzyżowej drogi, 

A tyś mi szczęście po szczęściu odbierał, 

Żem został nędzny, złamany, ubogi.

 

Panie, gdzież jesteś? czyś odwrócił ucho 

Na serca mego głos tęskny i smutny? 

Panie, ty widzisz, jak w duszy mej głucho; 

O czemuś dla mnie stał się tak okrutny?

 

Do ciebie w cieżkiem udręczeniu wołam, 

Zebrze ma dusza o twe zlitowanie, 

Krzyża już dłużej dźwigać nie wydołam, 

Jeźli ty w pomoc nie przyjdziesz mi, Panie.

 

Aleś ty długo, długo na mnie czekał,

Tyś na mnie wołał i szukał i prosił,

Lecz ja zuchwale od ciebiem uciekał,

Gdym świat w mem sercu i w mej myśli nosił.

 

Bałem się krzyża, bałem się cierpienia, 

Jak dziecko, co się serca matki boi, 

Bom nie chciał poznać w szale urojenia, 

Że ranę serca tylko krzyż zagoi.

 

Dziś znam tę drogę boleści, zaprzenia: 

Cierniem zasłana, krwią świętą zbroczona. 

Dziś znam tę drogę, miłości, zbawienia; 

Pusta, odludna, od świata wzgardzona.

 

Pójdę cię szukać, choć zwątlonym krokiem, 

Pójdę tą drogą bolesną i ciemną; 

Pójdę cię szukać łzą zmroczonem okiem, 

O Panie, Panie, nie kryj się przedemną!

 

A w sercu nosząc twoję krwawą mękę, 

Pójdę z mym krzyżem przez kolące głogi, 

A gdy upadnę, podaj mi twą rękę, 

Abym nie ustał wśród krzyżowej drogi.