Do sosny polskiej

Gdzie winnice, gdzie wonne pomarańcze rosną,

Ty domowy mój prostaku, zakopiańska sosno

Od matki i sióstr oderwana rodu

Stoisz sieroto pośród cudzego ogrodu.

 

Jakże tu miłym jesteś gościem memu oku,

Bowiem oboje doświadczamy jednego wyroku,

I mnie także pielgrzymka wyniosła daleka,

I mnie w cudzej ziemi czas życia ucieka.

 

Czemuś, choć cię starania cudze otoczyły,

Nie rozwinęła wzrostu, utraciła siły?

Masz tu wcześniej i słonce, i rosy wiośniane,

a przecież twe gałązki bledną pochylone.

 

Więdniesz.

Usychasz smutna wśród kwitnącej płaszczyzny

I nie ma dla ciebie życia, bo nie ma Ojczyzny.

Drzewo wierne!

 

Nie zniesiesz wygnania, tęsknoty

Jeszcze trochę jesiennej i zimowej słoty

A padniesz martwa!

Obca ziemia cię pogrzebie.

Drzewo moje.

Czy będę szczęśliwszy od ciebie?