Mniszki

Idą ciche, powiewne przez jasne przestrzenie, 

Przez łąk szmaragd sycony złocistymi skrami, 

Przez biel sadów… tak idą białymi parami 

Jak stężałe w powietrzu modlitewne pienie. 

 

Idą senne jak duchów zakwefione cienie 

I tuląc wiotkie dłonie jak konchy perłowe 

Sypią wokół okrągłe ziarna różańcowe – 

Na zasiane fiołkami sypią traw zielenie. 

 

W skrach słonecznych te mrokiem wybielone ręce 

W jakiejś pieśni świetlanej akordy się wiążą… 

I zda się, że tak idąc, wiedzą, kędy dążą… 

 

Oczy mniszek rozwarte, jasne i dziecięce, 

Lotne stopy prowadzą, skrzydlate zachwytem, 

W Atlantydy kraj śniony, przepojon błękitem.