Był czas

Był czas, żeśmy się rozumieli,

Ten czas przeminął i nie wróci,

A dziś mnie z wami wszystko dzieli,

Nic wy mnie dziś nie obchodzicie,

Nic mnie wasze obchodzi życie,

To jedno boli, żeście skuci.

 

Pieśń moja stała się dziś pieśnią

Wyłącznie tylko moją własną;

Nie dbam, czy gdzie się ucieleśnią

Tak czy inaczej w czyjem młodem

Sercu te słowa, które w wodem

Rzucił – – niech płyną lub zagasną.

 

Jesteśmy obcy. Macie wróżów,

Macie serc waszych wykładaczy,

Macie dusz waszych czujnych stróżów,

Kapłanów waszych świętych chramów,

Dzierżących szale prawd i kłamów,

Poetów drążeń i rozpaczy.

 

Jam od wszystkiego uciekł tego,

Żyjcie, jak chcecie – – czym jesteście?

Macież liść drzewa zielonego,

Macież woń kwiatu, szum potoku,

Jesteście jak wschód słońca oku,

Jak modrzewiowych gęstw powieście?

 

Jesteścież jak legenda złota

Kuta we wnętrzu skał ogromnych?

Albo jak zbroja, co grzechota,

Albo miecz, co przy boku chrzęści,

Albo stalowej łoskot pięści

Pragnących gwarów wiekopomnych?

 

Jam własnej tylko myśli mojej

Poetą – – gdzie mnie wicher rzuci,

Tam harfy mojej struny stroi,

Szumi mnie tylko pieśń pojęta,

Pieśń, której niczym świat nie pęta – –

To jedno boli, żeście skuci.