W nocy

Spojrzałem w nieba ciemności bezkresne

i wzrok mój ugrzązł w tej kopule wklęsłej,

i dziwnej trwogi dreszcze mną zatrzęsły,

dreszcze mrożące krew w żyłach, bolesne.

 

W końcach mych palców lęk się ozwał, oczy

wbiłem w dół, nie śmiąc podnieść ich ku górze:

coś przeciwnego całej mej naturze

czuję tam, w nieba ciemnego roztoczy.

 

Tam nieskończoność, wieczność, nicość – – brzmienia,

które są dla mnie tajemniczym ruchem,

a każde w mózg mój uderza piorunem

i mózg druzgota, i w zgliszcze zamienia.