Ach, mówiłbym ci o nocach zbitych gradem jak ptaki,
mówiłbym słowa błędne o drzew tragicznych twarzach,
o latarniach jak świece, gaszonych krepą wiatru…
ach, mógłbym… mógłbym dzień jak oczy spokoju przerażać…
Patrz… noc uderza w martwe akordy cieni,
droga odchodzi w gorzkich łkaniach latarń. –
Jak trudno szczęście w karty papieru zamienić.
Jak trudno w oczach dalekich szukać odbić świata.
Patrz… oczy-smutni pielgrzymi odchodzą drogą –
spłakaną wiatrem, ciężkim, czarnym samobójcą,
można nie szukać gwiazd,
można nie płakać w ogrójcach,
noc można zgasić jednym ruchem dłoni.