Hallelujah

p. Jarosławowi Iwaszkiewiczowi

Niebo jak biała powierzchnia milczenia,

pod niebem płaska obraca się ziemia.

Sen u powiek omyty. Stoi prosty kształt

podobny do fontanny rytej w ścianie skał.

Zejdźcie, formy płomienne! Chłodna ziemia zgasi

i ostudzi, jak metal rozgrzany, postaci,

zatrzyma i przemieni w pomnik żółta glina

aby była nazwana przez ziemię przyczyna.

Biją źródła mosiężne, dźwięk przechodzi w światło.

Rosną liście płomieni w obłoku, co drżąc

rozstępuje się drzewom jak ramiona snom,

i grzmią rumaki burzy, nim je wiatry zatną.

A potem znów milczenie. Na bezludny gwar

i niebo się po płatku rozwija z krwi barw

i blade stoi w dole i na górze łuną,

a przez nie ożywione białe kwiaty suną,

które są oczyszczeniem formy i zamysłem,

jak anioły bez skrzydeł albo dąb bezlistny,

i tabuny widowisk niosą przez sklepienia,

a każdy cień odciska nieobeschła ziemia.

O świcie przebudzeni ludzie wznoszą głowy

i wyglądając w pejzaż widzą ślad różowy

i stygmaty piór białych opadłe przez noc,

ręce wznoszą zdumieni i oddają snom

te zjawy żywe. Zbudzeni, nie wierzą

i jak posągi u wrót ognia leżąc

śpiewają pieśni, wznoszą dym jak dłoń

i błogosławią Panu; młode kwiaty tną,

rzucają na ołtarze nie wiedząc, że ziemia

porosła w obce kształty jak kolumny przemian,

a stopy wyciśnięte, kędy przeszedł blask,

stoją nieme czekając u gorących ciał.