Madrygał

O fauno moja: łagodne zwierzęta

kontynentów opasłych i wysp z majoliki.

Już przybywacie, białe słonie smutku

i niepisanych wierszy brzęczące słowiki.

Karawany wielbłądów, kołyszecie pejzaż

wszystkich wieków przebytych, pustynie umarłe,

‘przynosicie proroków nieznanych. O węże

mojej trwogi, zwinięte pod gardłem.

Oto, jesteście, koty samotne na dachach,

w alejach jesionowych kołysze was podróż;

Osty waszych skojarzeń o błądzących strachach,

które zimowy księźyc wrzaskiem dzisiaj podrą.

Lwy kamienne, ziewacie przeciągle,

lwy samotne sprzed gmachów miejskich,

lwy prawdziwe, przybywacie ciągle

i czekacie na mnie przed wejściem.

Krokodyle o spojrzeniach ptaków,

cierpkie wilki, szalone psy,

raki nastroszone z kolorowej laki.

Banię słońca przyniesie najsilniejszy byk.

Czekam dnia, gdy ostatni przybiegnie zając.

Pod wiatru złamanym drzewem

czekam w spalonym raju

na ciebie, fauno, i straconą ewę.